We wtorek Polskim Radiu 24 wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk, zapytany o termin oddania do użytku kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną, odpowiedział: „Możemy już w 99 procentach potwierdzić to, że 17 września to oficjalne otwarcie kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną”. Dodał, że w zasadzie wszystkie prace są już zakończone, trwają prace porządkowe.
Przypomniał, że kanał miał być oddany do użytku jesienią tego roku. Dodał, że na przyszły rok zaplanowane są jeszcze pogłębienie Zalewu Wiślanego i modernizacja rzeki Elbląg.
Nowa droga wodna łącząca Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską to jedna z priorytetowych inwestycji rządu. Ma ona wzmocnić suwerenność Polski i uniezależnić nasz kraj od decyzji rosyjskiej strony. Na przepłynięcie przez cieśninę pilawską polskie jednostki musiały każdorazowo uzyskiwać zgodę Rosji. Po wybudowaniu kanału nie będą musiały tego robić. Dzięki przekopowi skróci się też droga jednostek płynących z Zatoki Gdańskiej na Zalew Wiślany. Inwestycja wzmocni port w Elblągu i porty nad Zalewem Wiślanym.
Całkowita długość nowej drogi wodnej z Zatoki Gdańskiej przez Zalew Wiślany do Elbląga to blisko 23 km, z czego ok. 2,5 km stanowi odcinek, na który składa się ze śluzy i portu zewnętrznego oraz stanowiska postojowego. Kanał i cały tor wodny mają mieć 5 m głębokości.
We wtorek wiceminister Gróbarczyk potwierdził, że 29 września nastąpi zakończenie prac i otwarcie Baltic Pipe. „Trwają prace związane z przygotowaniem przede wszystkim tłoczni, które mają za zadanie dostarczyć blisko 10 mld metrów sześc. (gazu-PAP)” – mówił. „Wraz z LNG w Świnoujściu i własnym wydobyciem (daje to – PAP) 100-procentowe bezpieczeństwo energetyczne Polski” – podkreślał.
Wiceminister infrastruktury przekonywał także, że w czasach rządów PiS podwoiły się możliwości przeładunkowe portów. „Dzisiejsza sytuacja na świecie pokazuje, że gdyby nie nasze porty, bylibyśmy (…) pozbawieni przede wszystkim bezpieczeństwa i swobodnego dostępu nie tylko do węgla, ale innych węglowodorów” – ocenił.
Przyznał, że „dzisiaj najważniejsze wyzwanie to dostarczenie odpowiedniej ilości węgla”, w czym istotną odgrywają operatorzy i przewoźnicy dostarczający go od strony morza. „Dzisiaj można zapewnić, że węgla nie zabraknie, uruchomiliśmy dodatkowe możliwości portów. Nabrzeża, które nie miały takiej funkcji przekształciły się w możliwość przyjmowania węgla” – podkreślił Gróbarczyk.
Spółki PGE Paliwa oraz Węglokoks zostały zobowiązane decyzją premiera Mateusza Morawieckiego do zakupu i sprowadzenia do 31 października 2022 r. do Polski łącznie 4,5 mln ton węgla odpowiedniego dla gospodarstw indywidualnych.
Jak informował w poniedziałek prezes PGE Wojciech Dąbrowski, do Polski płynie 11 statków z węglem dla Polskiej Grupy Energetycznej; to 700 tys. ton surowca.
W drugiej połowie lipca Sejm przyjął ustawę o dodatku węglowym, przewidującą 3 tys. zł dla każdego gospodarstwa domowego, używającego węgla do ogrzewania, co musi być potwierdzone odpowiednim wpisem do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków.
Baltic Pipe ma tworzyć nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Inwestorami są operatorzy przesyłowi: duński Energinet i polski Gaz-System. Według planów pełną przepustowość ma osiągnąć z początkiem 2023 r. Po uruchomieniu w październiku Baltic Pipe będzie miał przepustowość rzędu 2-3 mld m sześc. gazu rocznie. W 2023 r. gazociąg osiągnie swą maksymalną moc, czyli 10 mld m sześc. gazu rocznie.(PAP)
autor: Piotr Śmiłowicz