Mecz był taki jak być powinien. Ambicja, walka, dobry poziom. Zabrakło tylko bramek, ale to przecież świadczy najlepiej o tym, że oba zespoły grały bardzo skoncentrowane i miały dobrze dysponowanych bramkarzy. Skutkiem zawziętej walki są niestety kontuzje.
Po zderzeniu Jakuba Żelazowskiego z Pawłem Iskrą, zawinionym przez szczecinianina, w 33 minucie nasz zawodnik miał rozciętą górną wargę i mocno krwawił. Po zatamowaniu musiał zmienić koszulkę (w związku z tym także numer) ale grał do końca. Po meczu udał się do szpitala, gdzie założono mu 3 szwy. Z kolei interwencja znanego nam z występów w Vinecie Wolin Adriana Skorba na Iskrze zakończyła się kontuzją i zejściem z boiska po 3 minutach zawodnika Hutnika. Po meczu nie krył on smutku, bowiem wrócił po dwumeczowej pauzie za czerwoną kartkę i twierdzi, że bardzo dobrze mu się w tym meczu grało. Życzymy obu piłkarzom szybkiego powrotu do zdrowia, Pawłowi także do… urody, aby na twarzy nie pozostała widoczna szpecąca blizna.
Zatem wiemy już, że był to mecz taktyki, koncentracji i walki. Nie znaczy, że bramki padać nie powinny. W 5 minucie Żelechowski wślizgiem z tyłu, ale czysto, wybił piłkę wychodzącemu na czystą pozycję Iskrze. W 17 Staniszewski z ostrego kąta posłał piłkę za długi słupek. Nie była to może sytuacja stuprocentowa, ale Damian takie bramki strzela. Najbliżej zdobycie gola był jednak w 18 minucie Nwaogu, który strzelił ostro głową z 7 metrów, ale doskonale ustawiony był Wesołowski i piłkę złapał. Kolejną okazję miał 11 minut później, ale tym razem wyszła mu tzw. świeca, bez trudu złapana przez naszego bramkarza. Gospodarze próbowali też długich wrzutów z autu na głowy wysokich zawodników Hutnika, ale obrona Floty i Wesołowski w bramce byli czujni.
Druga połowa była podzielona na trzy części. Pierwszy kwadrans niezły w wykonaniu naszego zespołu, później z kolei nasi zwodnicy nie umieli przejąć inicjatywy i wyjść ze swojej połowy, ale ostatnie 15 minut to już wyraźna przewaga Floty. Idealną okazję miał w 80 minucie Rogowski, ale nie trafił czysto w piłkę, a wystarczyło tylko trafić w bramkę. Minutę później po strzale Staniszewskiego i rykoszecie piłka wyszła minimalnie obok bramki na róg. Później próbowali jeszcze Iskra, Rogowski i dwukrotnie Kraśnicki, ale wszystko obronił Prokop.
Źródło: Waldemar Mroczek, MKS Flota Świnoujście