Drużyna Floty ma ewidentnie jakiś problem z koncentracją po wyjściu z szatni. W ostatnich dwóch meczach ligowych już pierwsza akcja meczu kończyła się bramką dla przeciwnika i co gorsza nie jest to wynik jakiejś koronkowej kombinacji. W międzyczasie był mecz pucharowy z Kluczevią i tam również w 2 i 3 minucie rywale stworzyli dwie stuprocentowe okazje, których na szczęście nie wykorzystali.
Tym razem zaczęło się od niby banalnego wrzutu z autu w pole karne grającego trenera Osadnika Roberta Dudka, piłka głową odegrana w prawo, Wekwerth zdecydował się ją przepuścić, trafiła ona na 5 metr Małowieckiego i po upływie pół minuty przegrywaliśmy już 0-1. Pierwszy kwadrans należał do gospodarzy, który ośmieleni szybkim prowadzeniem trochę przycisnęli, między innymi były zawodnik Floty Jarosław Norsesowicz uderzył ostro i zaskakująco zza pola karnego, na szczęście za wysoko. Ale Flota to jakby nie było lider i wiadomo było, że musi się wcześniej czy później otrząsnąć. W 18 minucie Skwara ze Staniszewskim kilkoma wzajemnymi podaniami „rozklepali” obronę Osadnika, ale strzał tego ostatniego był zbyt lekki i Piorun obronił. Powtórka 3 minuty później była już jednak skuteczna. W 32 znów zrobiło się gorąco pod naszą bramką, gdy w 32 minucie Małowiecki trafił w spojenie słupka z ziemią, a piłkę ostatecznie na rzut rożny wybił Hajdukiewicz. W 35 minucie przed szansą był Maziarz, ale podjął złą decyzję. Zrehabilitował się 9 minut później, dobijając strzał Staniszewskiego z wolnego, odbity od poprzeczki.
W drugiej połowie drużyny uważnie się pilnowały, Osadnik nadal czyhał na kontry, ale wiele ich nie wyprowadził, ponieważ Flota strzegła korzystnego wyniku i nie miała zamiaru się odkrywać, więc wiele się nie działo. Wywieźliśmy zatem z ciężkiego terenu 3 punkty i z tego się cieszymy.
Źródło: Waldemar Mroczek, MKS Świnoujście