Z mocnym przytupem rozpoczęli nasi piłkarze rundę wiosenną. Wiedzieliśmy, że jedziemy w roli faworyta, ale aż takiego wyniku się nie spodziewaliśmy. Zwłaszcza, że pierwsza połowa raczej tego nie zapowiadała.
Nie ulega wątpliwości, że najważniejszym zawodnikiem tego meczu był Damian Staniszewski. Wywalczył rzut karny, nie wykorzystał go, strzelił 4 bramki i zaliczył asystę. Jedynie przy bramce nr 3 nie miał finalnego udziału, ale po kolei.
Gospodarze przystąpili do meczu bardzo zadziorni, forsując tempo którego nie wytrzymali. Przewaga Floty w wyszkoleniu była oczywista, co bezdyskusyjnie ilustruje wynik. Ale nie znaczy to, że było łatwo. Iskra ze zrozumiałych względów nastawiona była na defensywę i kontry. W 3 minucie Karol Arys podyktował rzut karny za faul Roberta Kołasiewicza na Staniszewskim. Wykonał go poszkodowany, strzelając jednak zbyt nonszalancko i niezbyt mocno, dzięki czemu Pawłowski obronił. Następnie obie drużyny miały po jednej okazji, ale dopiero w 24 minucie Staniszewski, wykorzystując świetne podanie Skwary, znalazł się sam na sam z Pawłowskim i zdobył prowadzenie, rehabilitując się za zepsuty rzut karny. Obraz gry się nie zmienił, gospodarze wierzyli w skuteczność gry z kontry i kilka rzeczywiście przeprowadzili, ale do przerwy wynik się nie zmienił, a pierwsze 5 minut drugiej połowy odebrało im wiarę lub po prostu opadli z sił. W każdym razie w 49 minucie Staniszewski strzelił sobie z ostrego kąta, jakby od niechcenia, lecz piłka odbiwszy się od poprzeczki wpadła do bramki. Minutę później Mosiądz po podaniu Skwary uderzył z podobnej pozycji, bramkarz piłkę sięgnął rękoma, lecz i tak wturlała się do bramki. Czwartego gola zdobył Bątkowski, w sytuacji sam na sam, po zagraniu Staniszewskiego. Gdy strzelec czwartej bramki był już szykowany do zmiany nastąpił dramat. Starcie w polu karnym z bramkarzem i obaj upadli z krzykiem na murawę. Pawłowski wrócił do bramki, ale dla Bątkowskiego nie wystarczyła pomoc medyczna na stadionie, potrzebna była karetka i konsultacja ortopedyczna w szpitalu. Mówiło się nawet o pęknięciu kości śródstopia. Na szczęście prześwietlenie tego nie potwierdziło, nie mniej sytuacja jest poważna, oby sprawdził się wariant optymistyczny.
Do wykonania karnego podszedł ponownie Staniszewski, lecz tym razem nie dał złudzeń. Minutę później Staniszewski otrzymał podanie od Skwary, pobawił się z bramkarzem i ustalił wynik meczu. Potem okazje mieli jeszcze Stasiak i Staniszewski, ale nie wymagajmy zbyt wiele; zyskaliśmy więcej niż się spodziewaliśmy.
W meczu tym zadebiutował w pierwszym zespole 19-letni Mateusz Zaborowski, przez pół godziny grał także o rok młodszy Maciej Nasiadko, który miał nawet znakomitą okazję na zdobycie bramki, niestety jego strzał z 10. metra udało się Pawłowskiemu sparować nad poprzeczkę.
Dzięki temu zwycięstwu nasz zespół awansował do V rundy, w której za tydzień spotka się w Szczecinie ze Stalą.