Z różnych powodów miał to być trudny mecz. Tymczasem Flota rozjechała Masovię jak żadnego z rywali w tej lidze, w każdym razie żadnemu dotąd nie strzeliła dziewięciu bramek. A grała przecież bez Skwary, Helta, Trafalskiego, czy Bątkowskiego. Co więc się stało? Na pewno nie był to cud. Drużyna zagrała skoncentrowana, z werwą, silną wolą zwycięstwa. Ręce składały się do oklasków za wypracowane sytuacje i piękno bramek. No a po meczu oczywiście szampan i świętowanie awansu.
Historią tego meczu były bramki. Pierwsze dwie padły w 9 i 18 minucie, a ta częstotliwość podpowiadała, że powinno być ich 10. I rzeczywiście tyle padło, w tym jedna dla przeciwnika. Nim jednak worek się rozwiązał, oba zespoły oodały po jednym niecelnym strzale (Bursa i Szmyciński), ale pierwszy strzał zmuszający do interwencji bramkarza oddali goście, a konkretnie Dębowczyk z wolnego w 7 minucie, jednak Gądek doskonale wyczuł jego intencje. Dwie minuty później obrońcy Masovii przysnęli, czy też nieumiejętnie założyli pułapkę ofsajdową i Staniszewski z bliska otworzył wynik. Po upływie trzech minut goście byli bliscy wyrównania, jednak Młynarczyk po otrzymaniu długiego podania nie trafił z głowy w bramkę. Trafił za to w 18 minucie strzałem z 11 metrów Welka, co dało mu szczególną radość, albowiem w październiku ubiegłego roku przytrafiła mu się bramka samobójcza właśnie w meczu z Masovią. W 28 minucie Tkaczonek za nieczystą interwencję otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Młynarczyk nie wykorzystał rzutu wolnego z 18 metrów, a brak zawodnika w zespole Floty nie był widoczny. W 33 minucie sędzia podyktował rzut karny za faul Ryczkowskiego na Staniszewskim, ale Trela wyczuł intencje Nowaka i obronił z godną pochwały precyzją. Mimo to jeszcze przed przerwą padły dwie bramki. w 37 minucie Staniszewski z podania Nowaka podwyższył na 3-0, a czwartego gola przepięknym strzałem z ostrego kąta zdobył Bursa.
Pierwszą bramkę po przerwie zdobyli goście. W 54 minucie strzelił ją Wesołowski z dobitki po strzale Młynarczyka. W 56 minucie Bursa uderzył z pierwszej piłki, Trela był dobrze ustawiony i strzałem zaskoczyć się nie dał, ale piłka niespodzianie wypadła mu z ręki i o mały włos nie wpadła do bramki. Na 5-1 podwyższył w 68 minucie Staniszewski. W 71 minucie za zatrzymanie piłki ręką czerwoną kartkę otrzymał Psujek, a chwilę potem swą pierwszą bramkę w barwach Floty strzelił Żabiński. Miało to bardzo duże znaczenie psychologiczne, bowiem we wcześniejszych meczach zawodnik ten wypalał się w sytuacjach podbramkowych, tym razem jednak otrzymał od Staniszewskiego takie podanie, że nie dało się go nie wykorzystać. Zawodnik ten od razu się wyluzował i rozochocił i w 77 minucie wyłożył piłkę na sam na sam Nowakowi, który tym samym wymazał gorycz za nie wykorzystanie karnego, zaś w 85 ponownie wpisał się na listę wykorzystując kolejne podanie Staniszewskiego. Potem mieliśmy jeszcze niewykorzystane okazje Nowaka i Kozłowskiego, ten drugi jednak poprawił się zdobywając po raz kolejny bramkę zamykającą wynik w czasie doliczonym.
Po meczu oczywiście był szampan i grill. Miło było oglądać roześmiane twarze zawodników, trenerów i działaczy. Gratulujemy zasłużonego awansu.