– Mamy zajęte wszystkie pokoje w naszym pensjonacie. Głównie to Polacy, którzy przyjechali na tydzień. Przeważa Wrocław i Dolny Śląsk. Jest też kilku gości niemieckich. Przyjechali specjalnie na majówkę – mówi recepcjonistka jednego z pensjonatów.
Faktycznie, długi majowy weekend przyciągnął do Świnoujścia bardzo wiele osób. Po promenadzie spacerują tłumy turystów. Już nie przeważają wyłącznie osoby starsze, tak jak zimą. Wśród spacerujących są rodziny z dziećmi, część na rowerach. Na promenadę wybrali się, aby zjeść lody lub gofry.
– Wypożyczyliśmy rowery w niewielkiej wypożyczalni przy poczcie. Miły właściciel dał nam mapę, dzięki niej wiemy którędy jechać – opowiada pani Magdalena z Wrocławia, która przyjechała do Świnoujścia z mężem. To spontaniczny wyjazd, przyjechaliśmy już wczoraj. Dzisiaj pójdziemy zwiedzać rosyjski żaglowiec – dodaje.
Kolejka do Kruzenszterna
W niedzielę można było ostatni dzień zwiedzać żaglowiec Kruzensztern. To obowiązkowy punkt podczas tegorocznej majówki. Chętni stali w bardzo długim ogonku. Aby zobaczyć prawosławną kaplicę, albo przez okienko zajrzeć do kuchni, trzeba było odstać w kolejce nawet 20 minut. Turystów na pokład wpuszczali uczniowie szkoły morskiej. Zwiedzanie było darmowe. Kto chciał, mógł wrzucić do puszki napiwek.
Nadmorskie ceny
Wśród spacerujących po promenadzie było wiele osób starszych. Wśród nich spotkaliśmy panią Mariannę z Przemyśla.
– W Świnoujściu jest bardzo czysto. Tylko te ceny… Na portfel emeryta, jest tu bardzo drogo. Żeby zjeść rybę w restauracji, trzeba wydać 40 złotych. Tak poza tym, wszystko jest w porządku. Razem z koleżanką z sanatorium spacerujemy codziennie po plaży. To nasz ostatni dzień, więc trzeba go wykorzystać – mówi 70-latka.
W restauracjach tłok
Aby usiąść w nadmorskiej restauracji, trzeba chwilę odczekać. Od południa wszystkie stoliki są non-stop zajęte. – W naszym żargonie mówimy, że dziś fruwamy – mówi kelnerka z restauracji serwującej ryby. – Włączyłam w telefonie krokomierz. Od rana mam już 7 kilometrów. Jutro będę miała zakwasy w nogach. Ale cóż, majówka to żniwa. Właściciel będzie zadowolony. My też na napiwki nie narzekamy – mówi pani Sylwia.
Ceny w promenadowych restauracjach faktycznie są wyższe niż w głębi miasta. Tu cenę za danie reguluje popyt. Mimo to, na brak gości nikt nie narzeka. W samym środku miasta stawki za porcje obiadowe są rozsądniejsze.