Mecz do zapomnienia. A może wprost przeciwnie, będziemy opowiadać potomnym jako anegdotę, że takie rzeczy zdarzają się naprawdę. Autor filmu „Futbolowe jaja” powiedziałby zapewne, że takie sytuacje przekonują go o istnieniu piątego wymiaru. Zwłaszcza, jeśli chodzi o drugą bramkę dla gości. Nie uprzedzajmy jednak faktów.
Gdyby oceniać na podstawie wyników dwóch ostatnich występów Tanowii z outsiderem u siebie i liderem na wyjeździe, to wychodzi, że lider jest lepszy o jedną straconą bramkę. Trzeba jednak oddać gościom honor, że bardzo umiejętnie się bronili, skutecznie przeszkadzali, przejmowali bezpańskie piłki i wyprowadzali kontry. Dwukrotnie obejmowali prowadzenie. A co dobrego powiedzieć o Flocie? To, że w odróżnieniu od rywali nie straciła wiosną punktów.
Zanim padła pierwsza bramka Flota miała dwie okazje. W 7 minucie Skwara uderzył z wolnego za faul na nim samym w bok bramki, a Owczarzak wykazał się wielką intuicją i refleksem, wybijając ten strzał na róg. W 23 Trafalski trafił w słupek. W 26 minucie Kaliszczak wyskoczył do długiego podania, Hnat wybiegł na 16 metr skrócić kąt, więc zawodnik Tanowii go przelobował i goście objęli sensacyjne prowadzenie, które utrzymali do przerwy i jeszcze 8 minut po. Tuż przed przerwą goście mieli szansę na drugiego gola, lecz tym razem Kaliszczak nie trafił w bramkę.
W 52 minucie Trafalski z 2 metrów uderzył nad poprzeczkę, ale minutę później Skwara wrzucił miękko do Kozłowskiego, a ten zagrał wzdłuż bramki do Helta, który wreszcie zdobył wreszcie pierwszego gola dla Floty. Wydawało się, że huragan będzie się wzmagał, tymczasem 7 minut później na prowadzenie znów wyszli goście. Ale nie po groźnym strzale Lewandowskiego, bo ten wybił z bramki Welka. Bramka była kuriozalna. Zawodnik gości wybijał piłkę z piątego metra, w okolicy środka boiska trafiła ona na głowę Trafalskiego, następnie Bątkowski przedłużył do bramkarza, ten jednak nie patrzył na piłkę, lecz starał się ją zatrzymać intuicyjnie, a tymczasem ona otarła się o górną część stopy Hnata i… minęła go wpadając do bramki. Jeśliby uznać zasadę „przeciwnik – powietrze” należałoby gola zaliczyć zawodnikowi wybijającemu aut bramkowy! Drugiego gola dla Floty zdobył Mickiewicz, 5 minut po wejściu na boisko pięknym, strzałem pod poprzeczkę po zagraniu Skwary. Dwie minuty później „swojaka” omal nie strzelił dla odmiany Sobczak z Tanowii, w 77 Owczarzak obronił silny strzał Bątkowskiego, minutę później Staniszewski znalazł się sam na sam z bramkarzem, jednak zamiast strzelać niepotrzebnie podawał do Skwary. Dobrze jednak zrobił w 81 minucie, kiedy po otrzymaniu piłki od Skwary znalazł się przy linii końcowej, dojrzał Nowaka, który znalazł lukę w gąszczu nóg i pokonał Owczarzaka po raz trzeci. Były jeszcze szanse na podwyższenie wyniku. Minutę po golu Nowaka Owczarzak ubiegł Staniszewskiego, w 90 wyłapał strzał Mickiewicza z 5 metrów, a w czasie doliczonym wyręczył go Lewandowski wybijając kolejny strzał Mickiewicza.