Tegoroczna zima (jak i kilka poprzednich) strasznie rozpieszcza mieszkańców Świnoujścia. Nie licząc kilku ostatnich dni, nie ma mrozu, a śniegu jest jak na lekarstwo. W dzisiejszym numerze poruszymy temat srogich zim, które niegdyś nawiedziły nasze piękne miasto. Na samą myśl robi się zimno, brrrrrr!
„Kolejna zima, a śniegu ni ma…”
Świnoujście słynne jest z łagodnego klimatu. Jest to jeden z najcieplejszych rejonów na naszym wybrzeżu, a nawet zimą można zobaczyć bazie na wierzbach- jest to zasługa ciepłych prądów morskich przebiegających wzdłuż północnych brzegów wyspy Wolin. Jednakże przynajmniej raz na sto lat, na nasze tereny wkraczała zimowa zawierucha, która pozostała w pamięci ówczesnych mieszkańców naszego rejonu, a potwierdzają to kroniki i wspomnienia, którzy przeżywali ten zimowy horror.
Do Danii saniami, a nie promem.
Pierwsze wzmianki na temat katastrofalnych zim pochodzą z Roku Pańskiego 1323 . Wiele kronik z tamtego okresu opisuje bardzo długą i mroźną zimę, która trwała od października, aż do kwietnia następnego roku. Pewien kronikach znany jako Kantzow opisał również zamarznięcie wód Morza Bałtyckiego- na tyle duże, że wybrzeże Danii oraz wyspa Uznam zostały połączone ze sobą olbrzymią masą lodu. Tak grubą iż można było po niej przejść, przejechać konno, saniami lub wozem załadowanym po same brzegi ciężkimi towarami.
Namiot pełniący funkcję karczmy na skutym lodem morzu.
Ba! Śmiałkowie nawet przetoczyli po lodzie olbrzymi kamień młyński o wadze kilkuset kilogramów- na powierzchni lodu nie było nawet rysy! Pomimo podłej pogody transport kwitł w najlepsze, a tę sytuację szybko wykorzystali mieszkańcy nadmorskich miejscowości budując na lodzie sezonowe „karczmy”, w których podróżni i kupcy mogli się ogrzać i zjeść coś ciepłego.
Gniew podziemnych bogów…
Sroga zima nawiedziła również Pomorze w roku 1600. Kto mógł przypuszczać, że zdarzenia mające miejsce po drugiej stronie półkuli ziemskiej mogły sprowadzić na Świnoujście długą zimę, przenikliwy mróz, silny wiatr oraz duże opady śniegu niosące ze sobą klęskę głodu. Huaynaputina- bo tak nazywał się peruwiański wulkan, który eksplodował wyrzucając w powietrze setki tysięcy ton pyłu, siarki i trujących gazów, spowodował tą klęskę żywiołową. Niebo zasnute było szarymi chmurami, a promienie słoneczne nie miały szans na przebicie się przez tą grubą warstwę wulkanicznych osadów. Temperatura na ziemi gwałtownie spadła. Zima w Świnoujściu była tak mroźna, że bydło padało całymi stadami. Ludzie umierali z zimna, z powodu braku opału podczas przedłużającej się zimy, która trwała jeszcze do 24 czerwca 1601 roku! Wegetacja roślin zanikła. Nie było zbiorów, a zapasy żywności szybko się kurczyły. Wierni, którzy w akcie desperacji szukali nadziei w kościele, orientowali się, że nawet wino mszalne zamarza podczas nabożeństw. Pomimo straszliwej sytuacji, społeczność Świnoujścia przetrwało ten ciężki czas, jednak srogie zimy i niebezpieczeństwo głodu spowodowane erupcją wulkanu, trwało na całym świecie jeszcze do 1603 roku.
Budowa portu wstrzymana z powodu zimy
Kolejna katastroficzna zima nastąpiła prawie 140 lat później. Okolice Kamienia Pomorskiego oraz wysp Wolin i Uznam zostały sparaliżowane przez atak zimy. Wówczas niemal wszystkie zwierzęta hodowlane pozdychały z zimna, a ofiary w ludziach, spowodowane mrozem, liczono w setkach.
Zima Roku Pańskiego 1600
Pierwszymi ofiarami byli ludzie najubożsi, którzy nie mieli za co kupić szybko kończącego się opału. Kolejna tragedia polegała na pojawiającym się problemie grzebania zmarłych, ponieważ zmarzlina sięgała dwóch metrów w głąb ziemi. Nawet najbardziej doświadczeni grabarze nie mogli sobie poradzić. Nigdy nie gasnący ogień stał się wówczas największym dobrem, z tego też powodu drewno przeznaczone na opalowanie przyszłego nabrzeża portu u ujścia Świny, trafiło do pieców i palenisk, zamiast na miejsce budowy. Prace stanęły na dobre- mieszkańcy Świnoujścia mieli jednak poważniejsze problemy. Tego roku nie zebrano żadnych plonów, a pola zarosły chwastami. Głód ponownie zajrzał im w oczy.
Zimne święta w nadmorskiej miejscowości
W XX wieku mieszkańcy Świnoujścia przeżyli dwie zimy nazwane ZIMAMI STULECIA. Pierwsza z nich nastała na przełomie 1962 i 1963 roku, kolejna 16 lat później (1978/1979). Obie mroźne zimy miały podobny scenariusz. Temperatura spadała nawet do -36 ºC. Transport, komunikacja, energetyka, przemysł- dosłownie wszystko zamarło. Codzienne życie mieszkańców Polski zmieniło się nie do poznania. Sytuacja Świnoujścia, na przełomie lat 1978/1979, była zdecydowanie nie do pozazdroszczenia. Zabrakło węgla, na którym opierał się przemysł energetyczny i ciepłowniczy. Z powodu braku ogrzewania w mieszkaniach, wiele rodzin mieszkających w Świnoujściu, spędzali Święta Bożego Narodzenia jak i Sylwestra, przy świetle świec, pod grubymi pierzynami, życząc sobie wszystkiego najlepszego- a w szczególności ciepła i zdrowia. Temperatura w mieszkaniach bliska była zeru. Pękały rury i grzejniki. Niekiedy obywatele ratowali swoją beznadziejną sytuację przy pomocy elektrycznych farelek, które niestety przeciążały sieć energetyczną, nieprzygotowaną na taki pobór mocy. Kiepsko było również z transportem. Jazda samochodami była niemożliwa z powodu braku odpowiednich paliw przystosowanych do niskich temperatur oraz dróg zasypanych śniegiem. Nieogrzewane pociągi miały olbrzymie opóźnienia- o ile w ogóle jeździły. Na domiar złego, przeprawienie się na drugą stronę Świny było nie lada wyczynem. Zalegająca kra niemal całkowicie zatrzymała ruch na torze wodnym aż do marca 1979 roku. Starsi mieszkańcy naszego miasta na pewno pamiętają jak co odważniejsi przemieszczali się pieszo po lodzie na drugą stronę cieśniny. Na szczęście sytuację ratował, już nie najmłodszy wtedy, lodołamacz „Światowid”, bez którego odbicie od nabrzeża był niemożliwe. Dzięki temu wielu mieszkańców Świnoujścia każdego ranka mogła dotrzeć do swoich miejsc pracy. Jednak w najgorszej sytuacji znajdowali się mieszkańcy Karsiborza- kompletnie odcięci od świata wspierani byli przez wojsko, które przy pomocy śmigłowców dostarczało żywność i najbardziej potrzebne produkty.
Ciepłe zimy- jak na razie.
Od tamtej pory, na całe szczęście, Świnoujście nie zostało dotknięte podobnym zimowym kataklizmem, który zatrzymał, lub znacznie utrudnił codzienne bytowanie. Jednak patrząc na aktualne warunki za oknem można bez oporów powiedzieć: „Zima znowu zaskoczyła kierowców!”.