Nowy antykwariat otworzył się w Świnoujściu. Prowadzi go Leszek Fletta. Przeprowadził się do wyspiarskiego miasta wraz z żoną z Chodzieży. W kurorcie mało kto wie, że swojego czasu był najbardziej znanym antykwariuszem w Polsce.
Reklamówka z dziełem z Tomasza z Akwinu
Każdy antykwariusz marzy o złapaniu złotej rybki: starego, niezwykle rzadkiego dzieła, „białego kruka”, którego nie mają koledzy po fachu. Oczywiście, tego typu książka jest warta spore pieniądze. W 2014 roku pan Leszek wszedł w posiadanie takiego dzieła.
– Klient przyjechał na skuterze i z wyświechtanej reklamówki z logiem Biedronki wyjął oprawioną w skórę, starą księgę. Napisane po łacinie dzieło św. Tomasza z Akwinu było w idealnym stanie. Nie wiedziałem jeszcze wtedy jaką wartość przedstawia księga, ale wyglądała na wyjątkową. Sprzedawca twierdził, że księga leżała przez lata u jakiejś jego rodziny w piwnicy – opowiada pan Leszek.
Antykwariusz zrobił księdze zdjęcia i skany. Jako zaliczkę dał sprzedawcy 200 złotych, a później chciał sprawdzić ile na starodruku da się zarobić. Na aukcji internetowej zainteresowanie było nikłe. Postanowił o księdze opowiedzieć policji. Złe przeczucia dotyczące pochodzenia księgi okazały się prawdziwe. „Opera Moralia” z 1597 roku została skradziona w 2005 roku z klasztoru w Krakowie. Eksperci kryminalistyki znaleźli na starych kartach książki zatarte już zapiski nakreślone ręką zakonników. Księga zniknęła wraz z innymi bezcennymi starodrukami. Kolejne dzieła wypływały później po latach w różnych częściach kraju, a inne przepadły, być może na zawsze.
– Później okazało się, że starodruki wynosił przeor. Księga, która wpadła mi w ręce warto była nawet 200 tysięcy złotych i została odzyskana. Ale od policji podziękowań nie usłyszałem do dzisiaj – opowiada Leszek Fletta.
Z Chodzieży na wyspę
O antykwariuszu przez kilka dni głośno było w całej Polsce. Później sprawa przycichła, a on dalej prowadził swój książkowy biznes w Chodzieży. Z powodów rodzinnych przeniósł się niedawno do Świnoujścia.
– Małżonka postanowiła otworzyć tutaj restaurację. A ja już od 15 lat prowadzę antykwariat i w zasadzie nie wyobrażam sobie robić niczego innego. To hobby połączone z pracą. Świnoujście jest większe niż Chodzież i liczę także na więcej klientów w sezonie turystycznym. Ale nawet największe antykwariaty w Polsce opierają się na sprzedaży internetowej; albo przez portale aukcyjne albo poprzez własne strony internetowe. Taka jest także podstawa mojej działalności – mówi nasz rozmówca.
Ceny książek w antykwariacie wahają się w przedziale cenowym od pięciu do 20 złotych. No chyba że jest jakiś „biały kruk”, to trzeba dać więcej. W antykwariacie pojawiają się ludzie, którzy sami najchętniej sprzedaliby książki.
– Niektóre mogę wziąć. Jakie? Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Chodzi przede wszystkim o rzadkie na rynku książki, takie, których nakład był niewielki, a wznowień nie było od kilkudziesięciu lat. Lepiej nie przychodzić od razu z workiem książek, bo niekoniecznie jakąkolwiek wezmę – wyjaśnia.
Miłość do książek od dzieciństwa
Leszek Fletta pochłaniał książki odkąd w wieku pięciu lat nauczył się czytać. Średnio czytał jedną książkę dziennie. Mniej czasu ma na to odkąd prowadzi antykwariat. Jak przeczyta 100 rocznie, to jest zadowolony.
– Chociaż dzisiaj coraz trudniej jest mi wybrać jakiś tytuł. Stałem się wybredny. Wydaje mi się, że daną książkę już kiedyś czytałem – mówi nasz rozmówca.
A co dobrze się sprzedaje w antykwariacie? Reguły nie ma. Popularnością jak zwykle cieszy się fantastyka. Kryminały? Jest ich dużo na rynku, a kieszonkowe wydania można już kupić za dziewięć złotych, więc niekoniecznie.
– Czasami można się zdziwić gustami kupujących. Swojego czasu niedaleko mojego antykwariatu w Chodzieży była wypożyczalnia kaset VHS. Gdy zaczęły wchodzić płyty DVD, to jej właściciel sprzedawał jeden film za złotówkę. Postanowiłem zakupić te kasety i sprzedawać je przez Internet. Zacząłem wystawiać klasykę, np. Felliniego. Nikt nie chciał kupować tego typu filmów. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu było natomiast ogromne zainteresowanie horrorami. Nie było wtedy możliwości ściągnięcia danego tytułu z sieci, więc o niektóre filmy toczyła się prawdziwa wojna. Średnio kasety VHS z horrorami sprzedawałem za 30-80 złotych, a jeden film poszedł za 450 złotych – mówi pan L. Fletta.