Scenariusz do tego meczu napisał deszcz. Padał przed meczem i przez całą pierwszą połowę. W drugiej trochę zelżał, ale nie na tyle aby pozwolić czemukolwiek wyschnąć. Mimo tego niektóre rozpalone głowy się nie ostudziły.
Boisko w Maszewie jest w dobrym stanie, ale opisane wyżej warunki uczyniły go trudnym, ale chyba nie na tyle, żeby popełnić aż tyle przedszkolnych błędów. Już w 1 minucie Michalczyk zdecydowanie zbyt łatwo znalazł się sam na sam z Hnatem, na szczęście wybornej szansy nie wykorzystał. Jednak najlepszym przykładem na niefrasobliwość jest pierwsza bramka, w której zawodnik leżący na trawie w polu karnym ma czas się podnieść i strzelić gola. Było to po rzucie rożnym, kiedy w polu karnym jest wielu zawodników, a zdobywcą kuriozalnego gola, był Stosio, któremu należą najgłośniejsze brawa za walkę i nieustępliwość w zdawałoby się przegranej sytuacji. Po kornerze padła również druga bramka, którą strzałem z 16 metrów zdobył Szmyciński. Deszcz dalej padał, zawodnicy nadal się przewracali lub tracili piłki stojąc. Ale zmieniło się na lepsze; najpierw bramkarz Masovii wyłapał strzał głową Staniszewskiego, a minutę później Helt swój rajd prawym skrzydłem zakończył podaniem do Mosiądza, który strzałem z 5 metrów zdobył kontaktowego gola. Gra nabrała blasku, jeszcze przed przerwą były dwie boczne siatki, ale do przerwy zostało 2-1. W tej części nie było widać różnicy w umiejętnościach, a gra więcej toczyła się na połowie Floty, przez co prowadzenie gospodarzy można uznać za zasłużone.
Foto: Piotr Zgraja
W drugiej połowie obraz gry się zmienił. Teraz to Flota atakowała, a Masovia kontrowała. W 47 Helt z ostrego kąta trafił w boczną siatkę, a w 53 Staniszewski w trudnej pozycji zdecydował się na strzał, choć czekali na podanie lepiej ustawieni Rygielski i Mosiądz. W 55 padło wyrównanie. Nowak zaszalał przy prawym narożniku, ograł dwóch maszewian i wrzucił do Helta, który zdobywając drugiego gola stawał się bohaterem meczu, przynajmniej po naszej stronie. Teraz Flota poczuła wiatr w żaglach. Więch wybił piłkę spod nogi Mosiądza, który już brał zamach do strzału, chwilę później Mosiądz znalazł się sam na sam z bramkarzem, a 2 minuty po tym Helt uderzył z 35 metrów tuż nad poprzeczkę. W 72 minucie Staniszewski strzałem z bliska wykończył akcję Skwary i Flota objęła prowadzenie. Teraz dla odmiany ruszyli gospodarze. Stworzyli dwa zagrożenia z rzutów wolnych, ale strzał Sobańskiego nieznacznie minął cel, a dalekie (z 40 metrów) uderzenie Stosia wyłapał Hnat. Ciężko zdobyte prowadzenie straciliśmy dość niefortunnie, bowiem wrzutkę Michalczyka skierował do swojej bramki interweniujący Welka. W 80 minucie Pakul poza polem karnym złapał za nogi wychodzącego na czystą pozycję Skwarę i otrzymał czerwoną kartkę. Jednak strzał poszkodowanego był zbyt czytelny i bez większego trudu wyłapał go Trela.
Mimo wielu błędów (zwłaszcza po naszej stronie) poziom meczu można określić jako dobry. Nie brakowało walki, zawodnicy zostawili dużo potu na boisku. Z remisu obie strony mogą być zadowolone. W końcu Flota przegrywała już 0-2, a Masovii udało się uratować punkt, który był już bardzo daleko. Sportowo można być zadowolonym, było w tym meczu wszystko, niestety smak zepsuły wydarzenia po meczu, ale to już temat na oddzielny tekst.