Lokalne

Z dziejów „Jedynki” cz. V

Opublikowano

w dniu

Budowa organizacji ZMP w szkołach odpowiadała strukturze wewnętrznej danej instancji. Zgodnie z tym dokonywano podziału organizacji. Liczba członków koła kształtowała się w granicach od 5 do 50 osób. ” Tym samym oddzielna organizacja powstała w Liceum i Szkole podstawowej. Widać los trochę sprzyjał gdyż przewodniczącą ZMP w naszym środowisku została przydzielona Janina Dzisko harcerka od Czesi Kupśiówej. Praca harcerska miała więc jakby dwa nurty, stare koryto gdzie praca opierała się na starych metodach i wymuszony główny bieg rzeki zgodny linią ideowo ówczesnej polityki. Szkoła wytyczała ramy działalności harcerzy dalej określając ich dalej oficjalnie jako ZHP co miało być określonym sygnałem jakiej pracy się od niej oczekuje w określonych realiach politycznych. Przyglądając się pracy organizacji OH w Szkole Podstawowej można odnieść nie odparte wrażanie że zmiany organizacyjne broniły się a szkoła je nie szczególnie realizowała.

Mimo wszystko mnie do ZMP wpisali bo w liceum już byłam w mundurze z krawatem, w 1950 zdałam maturę. Ale to było na siłę bo ojciec był legionistą Piłsudskiego więc siłą rzeczy nie pisaliśmy się do tego z bratem, a rodzice i dzieci zostaliśmy zepchnięci na margines. Z harcerstwem związałam się pracując w szkole jedynce po liceum. Otrzymując etat przydzielono mi również funkcję przewodniczącej harcerzy działających w szkole. Struktura przedstawiała się następująco klasa była drużyną, całość była zorganizowana na wzór szczepu którym kierowałam. Były szkolenia, spotkania powiatowe i inne, nawet mi do odpowiadała taka praca bo mogłam coś robić z młodzieżą. Starałam się nie dzielić młodzieży na tych socjalistycznych i tych z przed wojny. Głównym celem była organizacja ciekawych zajęć, bo sama się wychowałam w tym socjalizmie jak zesłali rodzinę na Syberię. I tylko tradycje rodzinę chroniły, jaka jest historia polski, co robili bolszewicy, itp. Więc przyjęłam zasadę że ideologia na bok – byle by było wesoło w tym moim harcerstwie. Nie było niestety patriotycznego wychowania a raczej na pracę. Okazało się tak człowiek przesiąkał tym wszystkim że organizując to harcerstwo nie do końca już wiedział jak – dla przykładu w Karsiboru zorganizowałam tak obóz.

Na polecenie szkoły harcerze mieli „Uporządkować groby poległych żołnierzy na terenie naszego miasta 25-31 października 1951r.” Na przełomie lat 1951/1952. zostaje nadane ogniwo (odpowiednik szczepu w ZMP) które popada w konflikt z miejscową Komendą Powiatową HO ZMP (Domem Harcerza). Organizacja harcerska rozwija się i liczy 87 członków oraz realizuje zatwierdzony plan Tutaj w reakcji mamy kolejny obóz środowiska:

  1. Świnoujście Karsibórz – 1951 lub 1952

Każda drużyna musiała sama zebrać pieniążki na niego i potrzebne rzeczy. Poszliśmy na pieszo i tam w gołym lesie budowaliśmy szałasy. I zgodnie ze starymi zasadami chłopcy sobie, dziewczęta sobie. Sami gotowaliśmy – kiedyś patrzę a przy namiocie dziewczyn siedzą chłopaki i obierają ziemniaki bo ich obozowisku zabrakło środków na jedzenie więc poszli u dziewczyn zapracować obierając dla nich ziemniaki w zamian za zupę. Było to szalenie ciekawe że nie było gotowej kuchni, stołówki tylko że wszystko robiliśmy sami oddzielnie chłopcy oddzielnie dziewczyny. Jak nie było pieniążków a obóz miał trwać to poszliśmy na wykopki do Karsiborza.

W protokole Rady Pedagogicznej czytamy 7 lutego 1952, że szkoła daje pewną swobodę w prowadzeniu drużyny i sprawdzą jej działalności. Rozlicza ze zbiorów makulatury, planu pracy, zachęca do pracy w ZHP (nadal stosuje to określenie). Zachęca do prowadzenia atrakcyjnych zbiórek (gry, zabawy, wycieczki) oraz nakazuje „traktowanie należyte apeli” (które w założeniach miały wychwalać zdobycze socjalizmu).

Znaczący w historii oświaty świnoujskiej był rok szkolny 1951/1952 w tedy bowiem część młodzieży ze szkoły stopnia podstawowego została przeniesiona do Szkoły Podstawowej nr 1 przy ulicy Narutowicza 10.

Później w szkole harcerze zorganizowali sklepik gdzie sprzedawali domowe wypieki by mieć środki na zakup elementów mundurów – sznury, czy materiał i później harcerze szyli sobie. Zrobiliśmy odstępstwo mimo że czerwone chusty, krawaty pozostały to przyjęliśmy że każda drużyna będzie miała inny kolor nie koniecznie czerwony. Ja działam trochę nowatorsko bo nikt nam nic nie dawał i nie sprawdzał a ja uważałam że to nie mogą być to zbiórka i wychwalanie socjalizmu. Nie interesowało mnie wyszydzanie przed wojny tylko że młodzież musi coś robić. Chciałam żeby byli indywidualni, twórczy, do tego stopnia że środowisko kupiło prosiaka. I dzieci go dokarmiały, zbudowany został chlewik, po pewnym czasie harcerze sprzedali go i młodzieży się to bardzo podobało. To kiedy patrzyłam na innych gdzie było tylko pogadanki, i ciągłe chwalenie socjalizmu to miałam inne podejście. Nie przeszkadzano bo środowisko było widziane w mieście i było ogromne poparcie rodziców ale trzeba było robić te ich akademie. Nie promowałam socjalizmu, przyjęłam zasadę że relacje jak w rodzinie i że robimy to co interesuje młodzież. Dodatkowo chodziłam do kościoła i za to nie było mowy o awansie czy nagradzaniu mojej pracy w harcerstwie. Zależało mi na tym aby inicjatywa wychodziła od młodzieży a nie bym ja im narzucała. Stopni i sprawności nie było a wiekowo było wszystko od zuchów do liceum bo dalej odchodzili. Trwało to do 1960 (ktoś przejął ale nie pamiętam).

1 Komentarz

  1. czytelnik temu

    17 lutego 2016 na 22:15

    ……na tych socjalistycznych, w tym socjalizmie, na tych socjalistycznych, w tym socjalizmie, zdobycze socjalizmu, wychwalanie socjalizmu, ciągłe chwalenie socjalizmu, promowałam socjalizmu – czy można poznać autora tych „wspomnień”???

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Najczęściej czytane

Exit mobile version