[dropcap]P[/dropcap]omysł budowy terminala LNG i uniezależnienie się od dostaw gazu od Rosji to efekt polityki śp. Lecha Kaczyńskiego. Wydawać by się mogło, że politycy Prawa i Sprawiedliwości powinni być dumni z uruchomienia gazoportu, tymczasem na piątkowej uroczystości przypłynięcia pierwszej dostawy gazu nie było ani premier Beaty Szydło, ani ministra skarbu, nie przyjechał także żaden poseł. Głos zabrał jedynie Marek Gróbarczyk, szef organizowanego ministerstwa gospodarki morskiej. Obecny był także podsekretarz stanu. I na tym koniec.
Dlaczego politycy Prawa i Sprawiedliwości odcięli się od ukończenia budowy terminala LNG? Nieoficjalnie mówi się, że inwestycja jest utożsamiana z Platformą Obywatelską i nie chcą być kojarzeni z sukcesami dzisiejszej opozycji. Szyki pokrzyżowała im także Ewa Kopacz, która już raz otworzyła gazoport. Ale przypomnijmy, że Beata Szydło wówczas wyśmiała obecność Kopacz w Świnoujściu i powiedziała: „my rozpoczęliśmy budowę i my ją zakończymy”. Wcześniej politycy Prawa i Sprawiedliwości podkreślali, że kontynuacja dywersyfikacji dostaw gazu realizowana przez PO to jedyna dobra decyzja podczas ich 8-letnich rządów.
Premier Beata Szydło zamiast być obecna w najważniejszej inwestycji w kraju zrealizowanej za bagatela 2,5 mld złotych wolała uczestniczyć w uroczystości powołania nowych członków Rady Dialogu Społecznego.