Zakończył się obóz 70-lecia III Szczepu Harcerskiego „Słowianie” ZHR Zawiszy Czarnego. Harcerze swe wakacje po raz drugi w historii środowiska spędzili nad jeziorem koło Babinka (Gryfino). Dzięki wsparciu rodziców, Koła Przyjaciół Harcerstwa oraz w pełni wolontariacką pracę wszystkich instruktorów, w tanim, letnim wypoczynku mogło wziąć udział ponad 80 młodych osób ze szczepu „Słowian”.
SONY DSC
Bliskość jeziora, urok dębowego lasu i sprzyjająca pogoda były dodatkowymi atutami 18-dniowego obozowania. Program tegorocznego obozu oparty był na dwóch zasadniczych elementach. Pierwszy, to „Obóz 70-lecia” – czyli poznawanie i poszukiwanie śladów pierwszego obozu w historii środowisk. Jak wspominał na ognisku uczestnik tamtego obozu i pionier miasta Świnoujscia: „Był to obóz Harcerskiej Służby Polsce nad Odrą. W końcu 1947 roku wyznaczony przez PZPR nowy Sekretarz Generalny ZHP przedstawiła projekt zmian organizacyjnych w Związku. Przejawem koncepcji była próba centralnego sterowania programem drużyn harcerskich, czyli Harcerska Służba Polsce. Rezygnując z tradycyjnej pracy indywidualnej, podejmowała ona rozmaite zadania społeczne skupione w 4 grupach: „Las i rola”, „Kultura i oświata”, „Odbudowa kraju” oraz „Zdrowie i dziecko”. Latem 1948 w przymusowych obozach HSP wzięło udział około 80 000 harcerzy i harcerek z całej Polski, (czyli ponad 20% członków ówczesnego ZHP). Podejmowane aktywności na obozie polegały m.in. na odgruzowywaniu i oczyszczaniu ruin, prowadzeniu przedszkoli dla dzieci wiejskich, organizowaniu ambulatoriów dla miejscowej ludności, oczyszczaniu lasów, pielęgnowaniu szkółek leśnych, przecieraniu pasów przeciwpożarowych, niszczeniu stonki ziemniaczanej oraz pomocy w żniwach i sianokosach. Wraz z programem HSP wprowadzono specjalny zestaw sprawności harcerskich.”
Harcerzom z III Szczepu Harcerskiego udało się odnaleźć dwie osoby, które mieszkają do dziś w Babinku i pamiętają harcerski obóz w 1948 roku. Jak wspominają „Na obozie drużyn ze Świnoujścia warunki obozowe były takie, iż w zamian za cotygodniową, trzydniową pracę w pobliskim PGR, harcerze mogli się najeść do syta, gdyż mocno pracowali fizycznie – bo miastowych nikt nie oszczędzał. Harcerki w ramach obozu zostały przydzielone do administracji PGR-u; głownie księgowości oraz kancelarii gdzie uzupełniały braki w etatach, a także w wykształceniu gdyż były „piśmienne i umiały rachować”.
Drugi elementem obozu to nauka zaradności. Brak mamy i taty, prądu i bieżącej wody uczy harcerzy, że wiele rzeczy zależy od ich służby – kuchennej, gdzie trzeba pomóc w przygotowaniu posiłków dla obozu, wartowniczej pilnując terenu w dzień i w nocy, pionierskiej stawiając namioty i prycze oraz typowej obozowej gdzie trzeba prać, umyć się oraz robić wiele innych rzeczy samemu. Dla harcerki i harcerza wracającego z obozu obieranie ziemniaków, smarowanie chleba czy posługiwanie się narzędziami – to już żadna trudność.
SONY DSC
Harcerze jak i harcerki na obozie spędzają czas aktywnie. Były więc długie wędrówki i wyprawy, całodzienne gry terenowe, zwiady, integracyjne zabawy ruchowe oraz zawody sportowe. Podczas wycieczek obozowicze zwiedzili okoliczne miejscowości. Dużą lekcją historii był pobyt w Cedyni, gdzie w tamtejszym muzeum zgromadzono eksponaty z bitwy pod Cedynią w 972 oraz bitwy z drugiej wojny światowej otwierającej drogę na Berlin.
Każdy obozowy dzień rozpoczynał się apelem, na którym stawali w pełnym umundurowaniu wszyscy harcerze i cała kadra obozu. Ambicją wszystkich było wykazać się wtedy znajomością musztry i ceremoniału harcerskiego. Również podczas apelu odbywały się wesołe „wykupy” zgubionych rzeczy czy przekazywanie listów od rodziców. Śmiechu i zabawy nie brakowało.
SONY DSC
Podczas trwania obozu harcerze zdobywali nowe sprawności, których przyznanie poprzedzone było wykonywaniem różnych zadań i wykazaniem się wieloma umiejętnościami. Tradycyjnie wcielali się Słowian poznając najstarsze tradycje i bawiąc się w dawnych mieszkańców naszego państwa. Harcerze spędzili cały dzień i noc samemu w lesie budując szałasy i obserwując przyrodę, aby zdobyć sprawność Chatki Robinsona. Najstarsi walczyli o sprawność „leśnego człowieka” wyruszając na nocną dwuosobową wędrówkę w samotności, bez latarek i telefonów, w leśnej głuszy z dala od obozu szukać ducha puszczy. Swoimi wrażeniami z tej przygody, obserwacjami i odczuciami mogli podzielić się podczas codziennego wieczornego spotkania przy ogniu. Innymi sprawnościami cieszącymi się największą popularnością był „kuchcik”, „wartownik”, „pływak”, „gimnastyk”, „wędrowiec”, „śpiewak”, „sobieradek obozowy”, ”pomocna dłoń” czy też sprawność 70-lecia.
Na obozie było kilkoro gitarzystów, a każdy uczestnik miał swój śpiewnik więc wspólnego śpiewania i pląsania nie brakowało. Każdy z obozowiczów mógł także wykazać się indywidualnym talentem podczas takich imprez jak „festiwal obozowy” czy „pchli targ” (gra ekonomiczna ucząca jak założyć własny biznes).
Kilka naprawdę upalnych dni pozwoliło na plażowanie i kąpiele w pobliskim jeziorze. Nad bezpieczeństwem wszystkich obozowiczów czuwali zawsze ratownik, pielęgniarka oraz instruktorzy-wychowawcy. Na plaży przeprowadzano gry sprawnościowe, było podziwianie zachodów słońca.
Tradycją obozów staje się, że rodzice i znajomi uczestników obozu mogą w Internecie śledzić co dzieje się u harcerzy na obozie. Na Facebook-u pojawiały się relacja z wszystkich obozowych wydarzeń wraz z dokumentacją fotograficzną.
Z obozu wszyscy powrócili zadowoleni, zdrowi, opaleni, rozśpiewani i z gorącym postanowieniem udziału w przyszłorocznym obozie. Wizytujący obóz przedstawiciele gryfińskiego sanepidu wysoko ocenili zarówno żywienie jak i sposób organizacji obozu nie wnosząc żadnych krytycznych uwag.Kadra tegorocznej Harcerskiej Akcji Letniej również pozytywnie oceniła to przedsięwzięcie – udało się zrealizować wszystkie zamierzenia zapewniając dzieciom i młodzieży aktywny i dobry wypoczynek w harcerskim stylu.