„Zabrakło zwykłej empatii. Przepisy są ważne, ale równie ważne jest codzienne życie mieszkańców” – pisze do naszej redakcji pan Paweł, ojciec małego dziecka i mieszkaniec bloku przy ul. Kołłątaja 1A w Świnoujściu. Chodzi o miejsce na dziecięcy wózek. Problem wydaje się drobny, ale dla wielu rodzin to codzienne zmartwienie.
Na początku maja Spółdzielnia Mieszkaniowa „Słowianin” opublikowała na klatkach schodowych ogłoszenie. Lokatorzy mieli dwa tygodnie na usunięcie wszystkich przedmiotów z części wspólnych budynków. Powód? Bezpieczeństwo. Zgodnie z przepisami przeciwpożarowymi korytarze i klatki muszą być wolne od wszelkich przeszkód – to drogi ewakuacyjne.
Młodzi rodzice nie protestują przeciw tym zasadom. – Szanuję przepisy, bo chodzi o życie i zdrowie – pisze w liście do redakcji. – Ale zabrakło zwykłego, ludzkiego podejścia.
W jego przypadku chodziło o wózek dziecięcy. Stał schludnie przy ścianie, nie blokował przejścia. I niemal został zabrany przez ekipę porządkową. – Uratował nas sąsiad, który był w domu. Gdyby nie on, musielibyśmy szukać wózka – opowiada młody tata.
Spółdzielnia odpowiada: bezpieczeństwo jest najważniejsze
W przesłanym do redakcji piśmie Spółdzielnia przypomina, że działa zgodnie z prawem. Przepisy przeciwpożarowe jasno określają, że na drogach ewakuacyjnych nie mogą być przechowywane żadne przedmioty – także wózki dziecięce. W piśmie czytamy również, że podobne działania podejmowane są cyklicznie, a mieszkańcy zgłaszają potrzebę uporządkowania przestrzeni.
Spółdzielnia informuje, że każdemu lokalowi przypisane jest pomieszczenie piwniczne. W niektórych przypadkach możliwe jest też przekształcenie innych pomieszczeń – np. po dawnych zsypach – w miejsca do przechowywania wózków czy rowerów. Można także ubiegać się o wynajem osobnego pomieszczenia. Jednak – jak zaznaczono – pierwszeństwo mają osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności, a kolejność zależy od stażu członkowskiego.
Młodzi rodzice proszą o rozwiązanie
Młodzi rodzice nie oczekują specjalnego traktowania. – Nie chodzi o przywileje. Po prostu codzienne życie z dzieckiem wygląda tak, że wózek trzeba gdzieś zostawić. Codzienne znoszenie go z piętra to naprawdę duże utrudnienie – pisze pan Paweł.
Zwraca też uwagę, że podobne pomieszczenia – tzw. wózkownie – funkcjonują już w wielu miastach i spółdzielniach w Polsce. Dlaczego nie mogłoby się to udać także tutaj?
– W naszym budynku są dwa takie pomieszczenia, ale już dawno zostały przydzielone. Wiemy, że część z nich służy do przechowywania przetworów czy innych rzeczy, które można byłoby przenieść gdzie indziej – dodaje.
Wspólna sprawa mieszkańców
To nie jest sytuacja czarno-biała. Spółdzielnia działa w ramach przepisów, ale mieszkańcy mają prawo oczekiwać, że ich codzienne potrzeby zostaną zauważone. Może warto się zastanowić, czy nie da się znaleźć rozwiązania pośrodku – takiego, które zapewni bezpieczeństwo, a jednocześnie ułatwi życie młodym rodzinom?
Być może warto wrócić do pomysłu wózkowni lub przynajmniej przeanalizować zasady przydziału dostępnych pomieszczeń, tak by rodzice mieli szansę na łatwy i bezpieczny dostęp do wózka – bez noszenia go po schodach czy narażania się na problemy z przechowywaniem.
Nie każdy bowiem wózek dziecięcy kwalifikuje się automatycznie jako przeszkoda ewakuacyjna lub materiał łatwopalny – jeżeli stoi w niszy, nie zawęża drogi ewakuacyjnej, to nie blokuje wyjścia.