Wiceadmirał Jaworski odniósł się do kwestii zagrożeń, jakie w ostatnich miesiącach są coraz bardziej widoczne na Bałtyku. Chodzi m.in. o ataki na przebiegające po dnie morza kluczowe instalacje, w tym zwłaszcza kable energetyczne i telekomunikacyjne. W listopadzie niespodziewanym awariom uległy dwa kable komunikacyjne, łączące Helsinki z niemieckim Rostockiem oraz Szwecję z Litwą.
W sprawie przecięcia kabla łączącego Finlandię z Niemcami na terenie szwedzkich wód terytorialnych toczy się śledztwo ws. możliwego sabotażu. Sprawa dotyczy m.in. operującego w tym regionie, gdy doszło do awarii, chińskiego statku Yi Peng 3.
Kolejne incydenty na Bałtyku miały miejsce w święta; 25 grudnia zerwany został EstLink2, czyli przebiegający pod Zatoką Fińską kabel energetyczny. Fińskie władze podejrzewają, że uszkodzenie podmorskiego kabla może być związane z tankowcem Eagle S, który prawdopodobnie należy do rosyjskiej „floty cieni”. Sprawa jest formalnie badana jako poważny akt wandalizmu i zniszczenia mienia. Równocześnie w środę doszło do uszkodzenia czterech podmorskich kabli do transmisji danych. Trzech między Finlandią a Estonią oraz jednego prowadzącego do Niemiec. Nie ustalono jeszcze czy zdarzenia te są ze sobą powiązane.
Dowódca Centrum Operacji Morskich polskiej Marynarki Wojennej w rozmowie z PAP podkreślił, że Morze Bałtyckie to region o kluczowym znaczeniu dla Polski i Sojuszu, który „może był niedoceniany, ale w tym momencie staje się jeszcze ważniejszy”.
Jak podkreślił, przez Bałtyk dociera do Polski 15 proc. wszystkich towarów. Jak mówił, Gdańsk pełni rolę największego na Bałtyku hubu kontenerowego, do którego zawijają największe kontenerowce, a mniejsze „feedery” transportują przywiezione przez nie towary do mniejszych portów nad całym Bałtykiem.
„Takie duże +Maerski+ (Duński Maersk to jeden z największych na świecie operatorów kontenerowych – przyp. PAP) zawijają do Gdańska i wiozą nawet kilkanaście tysięcy kontenerów. Gdyby taki kontenerowiec załadować tylko butami, to w jednym transporcie na każdego polskiego obywatela przypadłoby 10 par butów. To potężne ilości dóbr” – zauważył wiceadmirał.
Po drugie – jak podkreślił – Bałtyk jest kluczowy z punktu widzenia polskiej energetyki. „Mamy kable energetyczne, telekomunikacyjne, gazociągi, w tym słynny Baltic Pipe – to wszystko jest szalenie ważne dla dywersyfikacji dostaw po uniezależnieniu się od Rosji. Mamy terminal LNG w Świnoujściu, będzie pływający terminal w Gdańsku, farmy wiatrowe na Bałtyku. Mamy też platformy wiertnicze, które co prawda pokrywają ułamek naszego zapotrzebowania, ale również stanowią wkład w zabezpieczenie naszej energetyki” – wyliczał.
Zaznaczył, że „do ochrony tego wszystkiego potrzebna jest Marynarka Wojenna”. Jaworski podkreślił też, że mimo tego, iż w ciągu ostatnich dwóch lat do NATO dołączyły Finlandia i Szwecja, diametralnie zmieniając sytuację na Bałtyku, to Rosjanie wciąż są na tym akwenie obecni.
„Tak jak my potrzebujemy dostarczać towary drogą morską, tak i Rosjanie mają tę swoją enklawę królewiecką, do której również potrzebują dostarczać towar. (…) Mają taki system promów i statków, które kilka razy w tygodniu kursują między Petersburgiem a Bałtyjskiem lub Królewcem; to jest ich linia dostarczania towarów do obwodu; który jest przecież bardzo zmilitaryzowany” – mówił.
„Stąd cały czas jest zagrożenie. Mimo tego, że Bałtyk wydaje się bezpieczny, to cały czas to zagrożenie jest. Widzimy ostatnio, co dzieje się w obszarze infrastruktury krytycznej, którą cały czas trzeba chronić” – powiedział wiceadmirał, wskazując na ostatnie incydenty na Bałtyku i podejrzenia kierowane w stronę Chin oraz Rosji.
Admirał został spytany też, jak polska Marynarka Wojenna i sojusznicze floty mogą kontrolować sytuację na wodach międzynarodowych „na środku” morza, gdzie również znajdują się różnego typu instalacje infrastruktury krytycznej. Przypomniał, że obszar Bałtyku dzieli się na wody terytorialne, które de facto stanowią część państwa, do którego należy linia brzegowa, oraz morze otwarte, czyli wody międzynarodowe.
„Tam każdy może sobie pływać, chodzić, z jednym wyjątkiem. Bałtyk, przez to, że jest mały, jest podzielony cały na wyłącznie strefy ekonomiczne poszczególnych państw. W takiej wyłącznej strefie są pewne ograniczenia. Można przez nie przepływać, ale np. nie można wykonywać żadnych prac podwodnych, nie można prowadzić żadnych badań, nie można czerpać korzyści z tego, co jest na dnie, bo to należy do jurysdykcji danego państwa; podobnie kwestie wygląda z rybołówstwem” – tłumaczył.
Odnosząc się do przypadków uszkodzeń instalacji na wodach międzynarodowych i podejrzeń kierowanych wobec obcych statków, Jaworski przypomniał, że przypadki, kiedy dany statek można zatrzymać do kontroli, są określone w konwencji o prawie morza. Natomiast – jak podkreślił – by mieć podstawę do wejścia na obcy statek, potrzebne są odpowiednio mocne dowody. „Inaczej bez zgody kapitana nie możemy wejść na statek” – zaznaczył.
W tej sytuacji – jak mówił – najważniejszym wyzwaniem jest zebranie wystarczających do inspekcji dowodów. „To jest kwestia obserwacji” – wskazał, zapewniając, że polska Marynarka Wojenna nieustannie prowadzi obserwacje kluczowych instalacji.
„Prowadzimy operację pod kryptonimem +Zatoka+. Zaangażowane są w nią nasze okręty i statki powietrzne, które razem ze Strażą Graniczną monitorują nasze wody i nasza morską infrastrukturę krytyczną. Jeżeli cokolwiek się dzieje, możemy to sprawdzić” – zapewnił dowódca.
Wiceadmirał zaznaczył również, że – pomimo iż podstawowym zadaniem polskiej MW jest ochrona Bałtyku – to jednym z jej zadań jest również ochrona polskich interesów na morzach w różnych częściach świata. „Bałtyk jest nam najbliższy, ale mamy przecież też np. dostawy gazu z Norwegii, ropy z Kataru i USA. Musimy też posiadać zdolności – i posiadamy – do bycia poza Bałtykiem” – podkreślił. Dodał, że w przypadku marynarki jedną z form budowania odstraszania są także zadania „pokazywania bandery”, czyli zaznaczania swojej obecności na istotnych z punktu widzenia polskich interesów akwenach.
Szef Centrum Operacji Morskich został zapytany także o przestawioną pod koniec listopada przez premiera Donalda Tuska ideę stworzenia wspólnej z państwami nordyckimi i bałtyckimi misji patrolowania Bałtyku i jego kluczowych instalacji. Jaworski ocenił, że Polska „jak najbardziej powinna” angażować się w tego typu inicjatywy.
Jak przypomniał, w ostatnich miesiącach powstało nowe natowskie dowództwo koordynujące działania sojuszników na Morzu Bałtyckim. Chodzi o rotacyjne dowództwo CTF-Baltic, które obecnie zlokalizowane jest w niemieckim Rostocku, a zastępcą dowódcy jest tam polski kontradmirał Piotr Nieć. Zadaniem CTF-Baltic jest planowanie i dowodzenie sojuszniczymi ćwiczeniami i operacjami na Bałtyku. Operacyjnie podlega ono Połączonemu Dowództwu Sił Morskich NATO w Northwood w Wielkiej Brytanii.
Admirał został również zapytany o kwestię „Orki”, czyli programu zakupu nowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej i ich znaczenie. Jak podkreślił, kluczowa jest zdolność do skrytego działania. „Okrętowi podwodnemu łatwiej działać, bo jest właściwie niewidzialny pod wodą. Może prowadzić działania w jakichś wysuniętych rejonach i potencjalny przeciwnik nie będzie o tym wiedział, po drugie – jeżeli ów przeciwnik wie, że w danym regionie jest okręt podwodny, to angażuje duże siły, żeby go zwalczyć” – tłumaczył.
Podkreślił, że okręty podwodne zapewniają także unikalne możliwości, jeśli chodzi o rozpoznanie, także m.in. wokół podwodnej infrastruktury krytycznej. Jaworski dodał, że Polska ma stuletnie doświadczenie, jeśli chodzi o wykorzystanie okrętów podwodnych. „To jest bezcenne doświadczenie, którego się trzymamy” – zapewnił.(PAP)
mml/ sdd/ ktl/
㞢 㐃 㐅 ㄠ ᘝ 〄 temu
21 grudnia 2024 na 10:50
Niech sobie sami żrą, to robactwo!!!
🐛 🪲 🦗 🪳 🪱