Od początku marca br. Związek Harcerstwa Polskiego rozpoczął realizację projektu specjalnościowego o nazwie Zastęp Granica skierowanego do wędrowników, starszyzny i instruktorów ZHP mający na celu w pierwszej fazie wsparcie hufów działających na granicy z Ukrainą, a następnie przygotowujący do takiej samej służby w dużych aglomeracjach miejskich, które będą narażone na masowy ruch migracyjny wywołany wojną w Ukrainie.
Zastęp Granica następnie przejdzie do pełnienia podobnej służby w dużych miastach, w których wystąpi wzmożony ruch migracyjny wywołany przez wojnę. Obecnie realizowane działanie w ramach tego projektu dotyczy utworzenia swego rodzaju kontyngentu humanitarnego w przejściach granicznych na granicy z Ukrainą i opiera się na dwunastogodzinnej służbie zmianowej.
A teraz coś bardziej osobistego…
Już po trzynastej. Jeszcze przedwczoraj o tej porze odsypialibyśmy nocną zmianę na przejściu granicznym w Medyce… Wybaczcie ale nie robiliśmy zbyt wielu zdjęć. No bo i jak można fotografować lub filmować ludzkie nieszczęście?
My, czyli ja, dwóch Tomaszów, Daniel i Robert to piątka instruktorów i starszyzny Hufca Ziemi Wolińskiej ZHP w Świnoujściu, która odpowiedziała na apel Głównej Kwatery ZHP i zgłosiła się do służby wolontariackiej.
Byliśmy ekipą, która pokonała najdłuższą trasę, bo ze Świnoujścia do Przemyśla jest 980 km. Po dojechaniu na miejsce i zakwaterowaniu się w szkole obok siedziby lokalnego hufca nastąpiła odprawa naszej VI Zmiany Zastępu Granica.
Służbę w przejściu granicznym Medyka zaplanowano na dwie zmiany – dzienna (od 9.00 do 21.00) i nocna (od 21.00 do 9.00). Nam przypadła w udziale zmiana nocna. I tu podzieleni byliśmy na dwie odrębnie działające ekipy – jeden zastęp obsługiwał tzw. „Tesco” czyli punkt recepcyjny dla uchodźców oraz „Krupówki” czyli ciąg namiotów przeróżnych organizacji pomocowych z kraju i zagranicy.
Nasza harcerska piątka trafiła właśnie na te „Krupówki”. Tu każdy namiot oferował innego rodzaju wsparcie dla uchodźców z Ukrainy. Szkoci zapewniali jedzonko i gorące napoje, podobnie jak Sikhowie, Francuzi i Polacy zapewniali opieką lekarską, Niemcy opiekę weterynaryjną, Amerykanie pichcili pyszne naleśniki, pierożki i malutkie klopsik, Chińczycy zaś w proteście przeciw polityce swojego rządu wobec Putina wystawili wielki biały namiot, w którym w ciepełku uchodźcy mogli przenocować w oczekiwaniu na transport.
My zajęliśmy się obsługą namiotu wystawionego przez ZHP, w którym uchodźcy mogli zaopatrzyć się w środki higieniczne, żywność dla dzieci, wydawaliśmy także napoje, słodycze i pluszowe maskotki dla dzieci.
Spodziewałem się, że lekko nie będzie… i nie było. Obejmowaliśmy zmianę o 21.00 przy temperaturze 0 lub -1 st. C. Później z każdą godziną było coraz zimniej. Temperatura odczuwalna to średnio – 8 st. C. a nasz namiot nie był niczym ogrzewany i miał odkrytą jedną burtę. Później udało się załatwić nagrzewnicę i to nas uratowało.
Główny nurt uchodźców szedł w kierunku na „Tesco”. Z prowadzonych statystyk wynikało, że średnio przybywało do Polski ok. tysiąca uchodźców na dobę. Do nas trafiali ci, którzy chcieli dotrzeć do Przemyśla autobusem komunikacji miejskiej a stamtąd do już wcześniej upatrzonych destynacji.
Widok to dość przykry widzieć wystraszone i zaspane dzieciaki z mamami i babciami, które uciekały przez wiele dni z Kijowa, Chersonia, Doniecka i innych bombardowanych miejscowości. Często z domowymi zwierzętami – ukochanym psem czy kotem – których nie chcieli porzucić mimo wojny.
Wszyscy wolontariusze na „Krupówkach” starali się jak mogli żeby okazać wsparcie – zwłaszcza dzieciom. Widzieć na ich buziach uśmiech to bezcenne doświadczenie. Były także łzy na twarzach dorosłych, którzy zaskoczeni naszym serdecznym przyjęciem nie mogli powstrzymać emocji. Dla nas wszystkich właśnie to było najlepszym podziękowaniem.
Wywiązała się także interakcja pomiędzy tą wspaniałą wolontariacką międzynarodówką. Przez te kilka dni poznaliśmy się z wieloma z nich. Oni zaś wiedząc, że pełnimy dwunastogodzinną służbę non stop dbali o nas przynosząc upichcone smakołyki, częstując kawą czy kakao. My zaś staraliśmy się odwdzięczyć częstując ich słodyczami. I tak codziennie.
W czasie tej ciężkiej służby nasze życie wyglądało następująco: służba od 21.00 do 9.00, powrót do bazy w Przemyślu, kąpiel i sen do około 15.00. Potem obiad, spacer po mieście, kolacja i jeszcze choć z godzina snu przed nocką.
Cała nasza piątka dała radę i wywiązała się z wszystkich nałożonych zadań. Dziękuję za te wszystkie wspólne przeżycia druhom: Robert Otocki, Daniel Siwiec, Tomasz Michalak i Tomasz Kuzan. Bez dwóch zdań to był wyczyn!
Podziękowania…
Czas teraz na podziękowania, które kierujemy do tych, którzy wsparli finansowo nasz wyjazd, bo co tu dużo mówić to był kawał drogi a paliwo do najtańszych obecnie nie należy.
Większość z darczyńców wolała zachować w dyskrecji swoje dane, pozwolę więc sobie wymienić tych wspaniałych ludzi tylko z imion: Marzena, Hanna, Dominika, Mirek, Aleksandra, Beata, Mariola, Michał, Krystyna, Agnieszka i Marika. Raz jeszcze z serca dziękujemy!
Kończąc zaś moją relację powiem tak – warto pomagać!
hm. Marek Niewiarowski
Swojak temu
23 marca 2022 na 13:35
Ci harcerze to chyba nie wiele maja do emerytury?