Alina Matysik jest psychologiem klinicznym. Od lat związana jest z Centrum Zdrowia Psychicznego przy Szpitalu Miejskim im. Jana Garduły w Świnoujściu, wcześniej Poradnią Zdrowia Psychicznego. Jest absolwentką psychologii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Pomaga zarówno dzieciom, osobom dorosłym jak i seniorom.
– Proszę opowiedzieć Czytelnikom kim jest psycholog kliniczny i jakimi problemami się zajmuje.
– Spectrum jest szerokie. Psychologia kliniczna zajmuje się mechanizmami zaburzeń przystosowania i zaburzeń osobowości, a także diagnozą i terapią zaburzeń psychicznych. Zajmuję się leczeniem osób w różnym przedziale wiekowym. Problemy są naprawdę różne, ale w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej osób nieradzących sobie z izolacją, z obecną sytuacją związaną z epidemią.
– Epidemia to spore wyzwanie dla psychologów.
– Tak. Problemy pojawiają się różne. Wiele zależy od sytuacji; od wsparcia rodziny, od wielu czynników. Z jednej strony wzrasta wspomniane przeze mnie poczucie izolacji, samotności, ale zła kondycja psychiczna może też wynikać z utraty kogoś bliskiego, ale i nienormalności całej sytuacji. Coraz więcej osób boryka się z problemami finansowymi, traci pracę. Ale należy także pamiętać o pacjentach, którzy wcześniej zmagali się z różnego rodzaju zaburzeniami. W obecnej sytuacji lęki się wzmagają. Przykładem są chociażby zachowania kompulsywne, tj. potrzeba częstego mycia rąk.
– Niektóre sytuacje wydają się tak trudne, że pewnie część osób będzie się zastanawiać, czy psycholog w ogóle jest w stanie pomóc.
– Z moich doświadczeń wynika, że w zdecydowanej większości przypadków psychologiczna pomoc pomaga. Ale wymaga to wysiłku. To kwestia utrzymania pacjenta na powierzchni, wzbudzenia w nim energii, motywacji. Tutaj kluczowe jest doprowadzić do tego, żeby przestał się skupiać na problemie, tym, co go dręczy. W swojej pracy na co dzień spotykam się z osobami, które straciły grunt pod nogami i praktycznie nie widzą wyjścia z sytuacji. Ale z czasem można zauważyć poprawę. Pacjent staje się ożywiony, zaczyna otwierać się na nowe perspektywy, mieć plany. To początek zmian na lepsze.
– Stres. Czy to jest problem naszych czasów?
– Zdecydowanie tak. Tempo życia i fakt, że istnieje potrzeba ciągłego podnoszenia poprzeczek powoduje, że zgłaszają się do nas nie tylko dorośli, ale i młodzież szkolna. To są poważne problemy, które mogą kończyć się również próbami samobójczymi. Presja zaczyna pojawiać się już na etapie czwartej klasy szkoły podstawowej. Kiedyś tego nie było. Jako psychologowie nie zajmowaliśmy się tak młodymi osobami niemal w ogóle. Dzisiaj jest presja, żeby być dobrym we wszystkim. I od pewnego czasu dotyczy to nie tylko dorosłych, ale i właśnie dzieci, młodzieży.
– Czy relacje w rodzinie, ze względu na czasy, życiowy pośpiech, internet, media społecznościowe, uległy pogorszeniu?
– Zmieniła się kultura bycia ze sobą. Zanikło poczucie bliskości. Ludzie żyją obok siebie, a nie ze sobą. Dlatego na pomoc psychologów jest duże zapotrzebowanie ze strony par, małżeństw. Lockdown, wszelkie ograniczenia związane z epidemią sprawiły, że rodziny nagle zaczęły spędzać więcej czasu ze sobą i… dostrzegać problem. Chodzi o to, że ludzie wyszli z pewnego schematu działań i zostali zmuszeni do tego, żeby być razem. I okazało się, że nie są tego nauczeni. W niektórych przypadkach kończyło się to perypetiami i rozstaniami. Ale były też pozytywne skutki lockdownu. Bywało bowiem, że dzieci, które były niedostrzegane przez skupionego na pracy rodzica, odzyskiwały z nim kontakt, którego tak bardzo potrzebowały. W domu ponownie narodziła się więź.
– Zajmuje się Pani wieloma problemami, czasami bardzo trudnymi i wymagającymi długiego leczenia jak np. trauma. Kiedy można mówić o sukcesie w tego typu leczeniu?
– Gdy pacjentowi jest lżej, gdy nie ma zajętej głowy, gdy poprawia się jakość życia i odczuwania. To jest tak naprawdę bardzo szerokie pojęcie, a zmiany często następują w sposób bardzo subtelny. Sama nie przepadam więc za wskazywaniem tego konkretnego momentu. Zdarzało się, że pacjent po jednej wizycie odczuwał poprawę i już nie wracał, a później spotykałam go gdzieś na ulicy i słyszałam podziękowania. Dowiadywałam się, że sobie poradził. Sama jestem zresztą zwolenniczką terapii krótkoterminowej. Bywa jednak, że pacjent chce wracać, chce mieć kontakt. Czasami nad jednym pacjentem pracuje cały zespół osób.
– Wróćmy jeszcze do tego, co dzieje się obecnie. Co z dziećmi? Co z młodzieżą?
– Od dłuższego czasu żyją w kompletnej izolacji od środowiska. Tworzy się dziura emocjonalna. Co prawda wiele dzieci, które łakną kontaktu, spotyka się z kolegami i koleżankami, ale są też te, które jeszcze przed epidemią unikały kontaktu, np. ze względu na to, że nie były akceptowane przez rówieśników, a nawet doświadczały z ich strony przemocy. W przypadku tych młodych ludzi, chęć izolacji się nasila. To problem z punktu widzenia rozwoju. Dzieci nie mają poligonu, żeby mierzyć się z rzeczywistością i pewne rzeczy samemu wypracowywać. Obecna sytuacja nie pomaga więc w tego typu problemach.
– Pani i inni specjaliści z Centrum Zdrowia Psychicznego mogą pomóc.
– Postaramy się pomóc. Dzisiaj, żeby uzyskać pomoc w Centrum Zdrowia Psychicznego, nie jest potrzebne skierowanie od lekarza. Wystarczy zadzwonić na rejestrację lub przyjść i zapisać się osobiście. Zachęcam do kontaktu. Coraz więcej osób rozumie, że o zdrowie psychiczne należy dbać i że psycholog może pomóc stanąć na nogi.
– Dziękujemy za rozmowę.
***
Centrum Zdrowia Psychicznego w Świnoujściu jest otwarte w godzinach od 7.30 do 18.00 od poniedziałku do piątku oraz w soboty w godzinach od 7.30 do 15.00. Rejestrować można się pod numerem tel. 91 32 67 316 lub osobiście od poniedziałku do piątku od 7.30 do 15.00. Budynek mieści się obok szpitala, a wejście jest od ul. Jana z Kolna. Pacjent otrzyma pełną informację do kogo i kiedy ma się zgłosić.