Drużyna Floty rozegrała w sobotę naprawdę dobre spotkanie. Z przebiegu gry nie było widać, że to Rega jest w wyższej klasie i gra u siebie.
Flota w pierwszej połowie miała przewagę, atakowała, stworzyła 5 bardzo dobrych okazji do zdobycia gola, między innymi był przypadek, że bramkarz wpadł z piłką na linię bramkową, podcięcie Helta na linii bramkowej, co uszło uwadze sędziego. Ale tak jak w poprzednim meczu z Vinetą nasz zespół nie ustrzegł się błędów, które umiejętnie wykorzystali przeciwnicy. Gdy wydawało się pewnym, że gol dla Floty jest kwestią czasu, niespodziewanie Kurczak zagrał z wolnego na głowę Marcinkowskiego i to gospodarze zeszli na przerwę prowadząc.
Jak to mówią, wypadki chodzą po ludziach, mocno więc wierzyliśmy, że przewaga z pierwszej połowy zaprocentuje po przerwie. Tymczasem w 60 minucie Łapa przyjął długie podanie od Kocura, obrócił się i wypuścił w uliczkę Duńczaka, który znalazłszy się sam na sam z Gądkiem pokonał go. W 73 minucie lecąca piłka trafiła w rękę Hajdukiewicza i sędzia podyktował rzut karny, zamieniony na gola przez Zejfera. Wynik 3-0 był zdecydowanie krzywdzący, nie odpowiadający sytuacji na boisku, na szczęście 3 minuty później Bątkowski wykorzystał dobre podanie Staniszewskiego i strzałem z bliska spowodował, że do Świnoujścia wróciliśmy przynajmniej z honorową bramką.
Boli przegrana, ale cieszy naprawdę dobra gra zespołu w pojedynku z wyżej notowanym przeciwnikiem, zwłaszcza dobra postawa zawodników testowanych. W tym meczu zwyciężyło tzw. boiskowe cwaniactwo, umiejętność korzystania z błędów rywala. Na szczęście nie była to gra o punkty, mamy nadzieję, że limit pecha został na to półrocze już wyczerpany.
Źródło: Waldemar Mroczek, MKS Flota