Po cięższym meczu z Iskierką Szczecin, wróciło do normy. W pojedynku beniaminków nie ulegało wątpliwości, kto jest lepszy i z większymi aspiracjami, chociaż do przerwy goście trzymali całkiem przyzwoity wynik 0-2. Grali autobusem i to przegubowym. Jedyne na co mogli liczyć to honorowa bramka i to im się udało.
Mecz był, można powiedzieć, spokojny. Flota bez pośpiechu konstruowała akcje, nie martwiąc się, że dość długo nie padają bramki, a gdy te w końcu zaczęły padać – nie robiły na gościach specjalnego wrażenia. Obrońcy natomiast bez dużego wysiłku zbierali piłkę, jeśli ta już trafiła na ich połowę. W ostatniej pół godzinie można było odnieść wrażenie, że goście starają się już tylko uniknąć dwucyfrówki, co też się udało. Trener Piotrowski wprowadził do gry wszystkich zawodników, w tym wymienił bramkarzy. Błotny takich możliwości nie miał, bo na ławce było więcej od liczby dozwolonych zmian. Zrobił za to wszystkie zmiany jednocześnie.
Oczywiście dwucyfrówka mogła być i wcale nie byłoby trzeba dużo więcej wysiłku. Raczej trochę więcej skuteczności. Zanim padły bramki okazje mieli Mosiądz, Staniszewski, Skwara, a najbliższy zdobycia gola był Kozłowski, którego strzał w 13 minucie wyszedł za linię po poprzeczce. I to właśnie ten zawodnik strzelił pierwszego gola. W 22 minucie po rzucie wolnym bitym przez Staniszewskiego, piłka wróciła przed pole karne, po krótkim zagraniu Bursy trafiła do Kozłowskiego i ten swoją słabszą lewą nogą zdobył prowadzenie. Drugi gol padł pięć minut później ze strzału głową Staniszewskiego z podania Maślaka. Do przerwy więcej bramek nie było, choć okazje mieli np. Mosiądz, ale z 8 metrów strzelił nieskutecznie i Nowak, który z bliska trafił w boczną siatkę. Próbował nawet Damazyn, ale jego uderzenie trafiło w nogi obrońców Pomorzanina.
Po przerwie Flota ruszyła czołgiem. Najpierw Nowak trafił w słupek, minutę później Mosiądz z podania Rygielskiego strzałem z bliska zdobył trzecią, a po chwili Maślak głową czwartą bramkę, po otrzymani znakomitego podania od Nowaka. W 57 minucie Staniszewski spudłował z 4 metrów. Tymczasem w 66 minucie goście wybili piłkę na środek, gdzie z interwencją spóźnił się Stankiewicz, długie podanie do Wincka, który niespodziewanie znalazł się sam na sam z Podhorodeckim i zdobył gola dla Pomorzanina. W 68 minucie trener Błotny dokonał czterech zmian jednocześnie i wprowadzeni zawodnicy już po trzech minutach zbudowali akcję zakończoną bramką. Konkretnie Helt wrzucił w pole karne do Lipki, a ten będąc w dogodnej pozycji okazji nie zmarnował. W tej samej minucie Skwara podwyższył na 6-1 strzałem pod poprzeczkę. Przy siódmej bramce Bursa miał potrójny udział. W 77 minucie został sfaulowany przez Pietrzaka, za co sędzia podyktował rzut karny. Wykonał go sam Bursa, ale jego strzał odbił Kałużny, jednak piłka wróciła do Bursy, który z jeszcze bliższej odległości zdobył siódmego gola. I wreszcie kapitalne uderzenie Staniszewskiego z rzutu wolnego zamknęło ten ciekawy, ale jednostronny mecz.
Źródło: Waldemar Mroczek, MKS Flota