[dropcap]C[/dropcap]zytaliście książki o przygodach Pana Samochodzika? Szukaliście skarbów u babci na strychu, albo w ciemnym bunkrze na wydmach? Większość z was pewnie z takich zabaw już dawno wyrosła… Ale są tacy, którzy mają 50, a nawet 80 lat i cały czas szukają skarbów! Bursztynowej Komnaty, kasy pułkowej Samsonowa, czy słynnego złota Wrocławia… Wiele z tych skarbów istnieje naprawdę. Podobnie jest ze słynnym skarbem z katedry kamieńskiej. Okazuje się, że może być schowany tuż pod naszym nosem!
Wspólnie z Kurierem Szczecińskim rozpoczynamy śledztwo i ruszamy śladami jednego z najcenniejszych, zaginionych w czasie II wojny światowej zabytków! Czy nowe, sensacyjne dokumenty zawiodą nas do miejsca ukrycia tego bezcennego skarbu- relikwiarza św. Korduli?
Niezwykłe losy relikwiarza
Dziś zaczynamy śledztwo, które ma wyjaśnić nieznane losy najcenniejszego z zaginionych skarbów z Katedry Kamieńskiej – relikwiarza św. Korduli. Szkatuła przepadła pod koniec II wojny światowej, gdy do Kamienia Pomorskiego zbliżała się Armia Czerwona. Skarby katedralne zostały zdeponowane w majątku hrabiego Hasso von Fleminga w Benicach. W nocy z 4 na 5 marca 1945 roku skrzynie z bezcennymi zabytkami zostały załadowane na wozy i wraz z Flemingiem, jego rodziną oraz mieszkańcami Benic opuściły podkamieńską posiadłość. Do Niemiec najprawdopodobniej nigdy nie trafiły. Przepadły w wojennej zawierusze gdzieś w okolicach Wolina. Tak w skrócie brzmi najpopularniejsza wersja wydarzeń. Wersja, która – przynajmniej częściowo – jest kwestionowana przez część badaczy. My nasze śledztwo rozpoczniemy od Królewca. To właśnie tam nowe światło na tajemnicę zniknięcia relikwiarza rzucił Awenir Owsianow, szef Wydziału Poszukiwań Zaginionych Zabytków w Królewcu, słynny rosyjski poszukiwacz Bursztynowej Komnaty.
Do pierwszego spotkania z Owsianowem w Królewcu doszło w 2013 roku. Lody zostały szybko przełamane! Na zdjęciu: Owsianow wskazuje na planie fortu nr 3 miejsce odnalezienia skarbu z muzeum archeologicznego.
Do pierwszego spotkania z naczelnikiem wydziału zajmującego się poszukiwaniem dóbr kultury w okręgu kaliningradzkim doszło przed trzema laty. Pasjonaci historii z Fortu Gerharda pojechali do Królewca na zaproszenie Rosjan, którzy szukali pomysłu na zagospodarowanie tutejszych fortów. Pierwsze rozmowy były tylko wstępem do kolejnych spotkaniach i ciągnących się godzinami dyskusji do białego rana. Nie tylko na temat królewieckich fortów…
Wizyta w Krainie Króla Olcha
Wyprawa do Królewca była realizacją dziecięcych marzeń. Podróżą do tajemniczego świata z baśni o skarbach, opuszczonych miastach i lasach pełnych dziwacznych stworów. Do krainy znanej tylko z albumu z archiwalnymi, przedwojennymi zdjęciami ukazującymi hanzeatyckie miasto, drogi z kocich łbów, idylliczne krajobrazy pełne krzyżackich warowni. Ale przede wszystkim do miasta, gdzie zaginęła i być może została ukryta Bursztynowa Komnata.
Gdy pierwszy raz przejeżdżaliśmy przez granicę okręgu kaliningradzkiego nie ukrywałem olbrzymiego podniecenia. I choć współczesnych Kaliningrad przytłoczył nas swoim nowym, socjalistycznym, betonowych obliczem, to cały czas czułem magię tego miasta. Centrum Kaliningradu zostało zabudowane nowoczesnymi wieżowcami. Sowiecka władza ludowa, mimo protestów wysadziła w powietrze nawet prastary zamek, by wybudować w centralnej części miasta betonowy dom partii, który zresztą nigdy nie został dokończony. Ale przedmieścia zachowały się niemal w całości. Wraz z potężną, dziewiętnastowieczną twierdzą, która była celem naszej podróży. Gospodarze zakwaterowali nas w Orłowce, małej wsi z rezydencją z XIX wieku, w której obecnie znajduje się hotel. Gdy tuż po porannym śniadaniu wszedłem do małej sali konferencyjnej, w której polski zespół miał się spotkać z Rosjanami, w tym przedstawicielami miejscowego rządu, stanąłem jak wryty! Okazało się, że jednym z ekspertów strony rosyjskiej jest Awenir Piotrowicz Owsianow, najsłynniejszy żyjący wówczas rosyjski poszukiwacz Bursztynowej Komnaty, szef Wydziału Poszukiwań Zaginionych Dzieł Sztuki. Wiedziałem, że moja wizyta w Kaliningradzie będzie wyjątkowa.
Skarby pod nogami
Georg Stein- rodzony w 1923 roku w Królewcu. Po II wojnie rolnik, prowadzący gospodarstwo ogrodnicze w Sttelle pod Hamburgiem. Pasjonat historii i poszukiwacz zaginionych dzieł sztuki.- największą jego pasą była Bursztynowa Komnata. Poszukiwania doprowadziła go do ruiny – zadłużył się, sprzedał dom. Sam zaś przemienił się w szaleńca opętanego obsesją poszukiwań. W 1987 roku znaleziono jego zwłoki, ze śladami noża w brzuchu- nie wiadomo czy zginął z rąk morderców, czy śmiercią samobójczą.
Mimo, że pierwsza wizyta trwała tylko kilka dni bardzo szybko udało mi się nawiązać dobry kontakt z legendarnym poszukiwaczem, który wśród swoich kolegów miał opinie skrytego i niedostępnego współpracownika. Pretekstem do rozmów o skarbach stała się wizyta w Forcie nr 3. To największy spośród dziewiętnastowiecznych fortów w Królewcu. Okazało się, że na jego terenie, a dokładnie w jednej z kaponier rewersowych Owsianow wiele lat temu odnalazł bezcenne zbiory archeologiczne jednego z muzeów. Artefakty były po prostu porozrzucane po wnętrzach budowli. I nikomu nie przyszło do głowy, że powyginane w różne strony blaszki to biżuteria z epoki brązu! W jednej z wieczornych rozmów, od skarbu w Forcie Fryderyk Wilhelm płynnie przeszliśmy do innych ciekawych znalezisk. Ba! Zaplanowaliśmy nawet wspólna akcję poszukiwawczą w okolicach pasa granicznego w pobliżu którego – po rosyjskiej stronie – Owsianow, korzystając ze wskazań dwóch byłych niemieckich oficerów odnalazł część archiwum IV Armii. Podobny depozyt ma się znajdować po polskiej stronie granicy. – Skarbów jest u Was bardzo dużo! – stwierdził w pewnym momencie Awenir – Gdy następnym razem przyjedziesz pokaże ci kilka i to z twojej okolicy – szeroko uśmiechną się na pożegnanie, pokazując cały rząd srebrnych zębów – Kilka z nich pochodzi z archiwum Steina. Muszę poszukać ich w dokumentach. Mimo olbrzymiej ciekawości postanowiłem nie naciskać. I uzbroić się w cierpliwość. Tym bardziej, że kolejny wyjazd do Kaliningradu planowany był za kilka tygodni.
Hrabia z Lichtenstein i tajemnicza śmierć
Hrabia Eduard von Falz-Fein- urodzony w 1912 roku, w jednym z majątków na terenie obecnej Ukrainy. Biznesmen, sportowiec i filantrop, finansujący poszukiwania Bursztynowej Komnaty. Zasłużony dla ratowania i poszukiwania dzieł sztuki, od końca pierwszej wojny światowej obywatel Liechtensteinu. Obiecał milion dolarów dla osoby, która wskaże miejsce ukrycia Bursztynowej Komnaty. W 2012 roku obchodził hucznie swoje setne urodziny- cały czas cieszy się dobry zdrowiem!
Do kolejne wizyty w Królewcu postanowiłem się dobrze przygotować. Zaintrygowała mnie sprawa tajemniczego archiwum, z którego miały pochodzić informacje o skarbach na terenie obecnej Polski. Nazwisko Steina nie było mi obce – wszak ogrodnik mieszkający pod Hamburgiem jest uważany za jednego z najważniejszych poszukiwaczy skarbów w Europie. Urodzony w przedwojennym Królewcu, wręcz oszalał na punkcie poszukiwań Bursztynowej Komnaty.
A przy okazji szukania bursztynowego cudu świata, stworzył bazę danych o innych zaginionych dziełach sztuki. Kilka nawet odnalazł! Jego osobistym protektorem był inny poszukiwacz hrabia Eduard Alexandrowitsch von Falz-Fein, potomek rosyjskich emigrantów i milioner mieszkający w Lichtensteinie. Georg Stein niestety nie odnajdzie Bursztynowej Komnaty. Popełnił samobójstwo w bardzo tajemniczy sposób – wbijając sobie w brzuch kilkanaście razy nóż… Jego bezcenne archiwum – o czym wcześniej nie wiedziałem – zostało wykupione od dzieci Steina przez hrabiego. Falz-Fein ofiarował je w 1988 roku, poprzez ambasadę radziecką w Szwecji, kaliningradzkim poszukiwaczom z Funduszu Kultury. Owsianow był obecny przy otwieraniu przesyłki, gdy dotarła do Królewca. I później wielokrotnie z archiwum korzystał. Kilka lat późnej okazało się, że do Królewca dotarła tylko część materiałów zgromadzonych przez Steina. Inni niemieccy poszukiwacze przekazali Owsianowowi kolejnej kopie dokumentów z kolekcji, w tym mapę na której „szalony” poszukiwacz zaznaczył miejsca prawdopodobnego ukrycia wielu skarbów. Gdy więc po kilku miesiącach ponownie spotkałem się z Owsianowem, wiedziałem o co go zapytać.
Wolińskie skarby
Karta opisująca wspomniany skarb, który dosłownie został rozsypany po podłodze fortowej kaponiery.
Zdjęcie z archiwum Awenira Owsianowa.
Podczas kolejnej wizyty zaprezentowaliśmy gubernatorowi i radzie obwodu kaliningradzkiego wnioski z naszych dotychczasowych wizyt. I zaproponowaliśmy utworzenie w oparciu o jeden z fortów modelowego produktu turystycznego, który miał być pierwszym krokiem na drodze do ratowania i zagospodarowania całej twierdzy. Z Owsianowem spotkałem się dosłownie na kilkadziesiąt minut. Zgodnie z obietnicą przyniósł ze sobą kserokopie rożnych dokumentów; listów, fragmentów książek, wspomnień i urzędowych raportów, które były związane z obecnym terenem Polskim. Z dużą niechęcią pozwolił kilkanaście z tych dokumentów sfotografować. W zamian otrzymał deklarację przesłania mu wybranych archiwaliów z jednego z niemieckich archiwów. – To żadna tajemnica. Ale część z nich nie sprawdzałem i nawet nie pamiętam skąd do mnie trafiły – powiedział w pewnym momencie Owsianow. – Listy są chyba z archiwum Steina. Albo z waszej… ambasady? Nie pamiętam… – dodał nie kryjąc smutku.
Awenir Piotrowicz Owsjanow – urodzony w 1936 roku, pułkownik w st. spoczynku. Absolwent Akademii Wojsk Inżynieryjnych w Moskwie, wykładowca w szkole wojskowej w Kaliningradzie. Członek Kaliningradzkiej Ekspedycji Geologiczno-Archeologicznej – KEGA, a po jej likwidacji wieloletni kierownik Wydziału Poszukiwań Zaginionych Dzieł Sztuki przy radzie kultury FR. Zmarł 17 grudnia 2014 roku.
Mocno uścisnął moją dłoń. Parę godzin później przejeżdżaliśmy przez przejście graniczne w Mamonowie. Wtedy przypomniałem sobie o skrytce z archiwum IV Armii. Zapomniałem! Zapomniałem poprosić Owsianowa o wskazówki, gdzie powinniśmy szukać części ukrytej po naszej stronie. Postanowiłem poprosić go o te dokumenty następnym razem.
Tajemniczy list z Berlina
W Świnoujściu wydrukowałem sfotografowane dokumenty i zacząłem je spokojnie czytać. W jednym z raportów była mowa o pałacu w Słobitach. W innym o poszukiwaniach na zamku w Pasłęku. W jakiejś notatce, pisanej ręcznie po rosyjsku, urzędnik meldował o odkryciu w Dąbiu stodoły z obrazami. Moją uwagę zwrócił kolejny list. Był napisany na maszynie po polsku. Autor proponował w nim wskazanie miejsca ukrycia cennego skarbu koło Wolina. List wysłano z Berlina. Wskazuje na to adres nadawcy wystukany na maszynie w lewym rogu listu: Geisbergstraße 16, Berlin Schöneberg. Autor listu podpisał się S. Kuchta… Skarb na Wolinie. Kuchta. Zaraz….skąd w mojej głowie to nazwisko? Przez kilka dni nie dawało mi to spokoju. Znałem przynajmniej jednego, ale słyszałem też podobne nazwisko w związku za jakąś historią związaną ze skarbami. Po kilku miesiącach nadarzyła się okazja do oglądnięcia reportażu z 1974 roku zrealizowanego przez Andrzeja Androchowicza dla Telewizji Szczecińskiej o skarbie Katedry Kamieńskiej. Jeden z bohaterów reportażu w pewnym momencie relacjonuje: „Był tam również stangret o nazwisku Kuchta, który pełnił służę u hrabiego (..) ta trójka jeszcze przed przyjściem Rosjan zamurował za schodami wartościowe przedmioty rodzinne i kościele (..)”. Być może nawet relikwiarz św. Korduli!”. Oniemiałem. Dosłownie mnie zamurowało. Trafiony zatopiony panie Kuchta! To nie może być zbieg okoliczności!
Jakie były wojenne losy relikwiarz św. Korduli? Czy Kuchta z listu to ten sam tajemniczy Kuchta, który w 1945 roku ukrywał skarby rodziny von Flemingów? Gdzie ukryto najcenniejsze skarby katedry kamieńskiej? Czego szukało KBW w ruinach zamku Apenburg? Ciąg dalszy za tydzień.
[author title=”Piotr Piwowarczyk” image=”https://www.swinoujskie.info/wp-content/uploads/2016/06/piotr-piwowarczyk.jpg”]Dyrektor Muzeum Obrony Wybrzeża, gospodarz Fortu Gerharda i Podziemnego Miasta na wyspie Wolin, prezes Świnoujskiej Organizacji Turystycznej. Społecznik zaangażowany w rozwój turystyczny miasta. Pasjonat i miłośnik historii – zwłaszcza militarnej. Od dziecka uwielbiał zaglądać do starych strychów, piwnic i kościelnych wież, szukając śladów przemijającego czasu.[/author]
jw temu
18 lipca 2016 na 18:30
ciekawe.. zawsze mi sie wydawało że Piaski są tuż koło Troszyna…. zaledwie kilkaset metrów od tej „trasy ewakuacji”….
mgr Marcin Sądecki UAM Poznań temu
18 lipca 2016 na 18:29
Znany przepisywacz p. Klasik w swoich wywodach na temat skarbca nie dotarł do nawet jednego (SIC) nowego dokumenty, świadka czy zdarzenia. Odtwórczo przepisywał to co napisali inni- w 1980 roku! No cóż, dziś już wiemy że zajęty był w tym czasie innymi zajęciami- donoszeniem między innymi na proboszcza katedry,jednego z poszukiwaczy skarbca.
J.M. temu
18 lipca 2016 na 17:12
Pozwolę sobie dorzucić opinię na temat możliwości ukrycia relikwiarza w Świnoujściu autorstwa Mariana Klasika: ” W pewnym momencie rozpowszechniano wersję, że skarbiec został ukryty na Rozwarowskich Bagnach lub w jeziorze Piaski. Jest to jednak mało prawdopodobne, bowiem droga ewakuacyjna w kierunku Wolina nie prowadziła w ich pobliżu. A już ocierające się o fantazję były twierdzenia, że przedmioty ze skarbca katedralnego trafiły da Świnoujścia, a stąd do Ameryki Południowej, prawdopodobnie do Paragwaju (sic!)” – cytat za: „Archeologia Żywa” 2010, nr 5, s. 62.